Największym zaskoczeniem jest niewątpliwie katastrofalny stan rosyjskiej armii. Siły zbrojne to był jeden z ostatnich atrybutów mocarstwowości, jaki zdawał się zachować Kreml. W minionych dwóch dekadach Władimir Putin właśnie na ich modernizacji skoncentrował skromne zasoby rozkradanego, rosyjskiego państwa. Na to dała się zwieść nawet Ameryka: przekonana o sile Rosji już u zarania inwazji zaproponowała ewakuację z Kijowa Wołodymyra Zełenskiego, tak bardzo była przekonana, że upadek ukraińskiej stolicy jest tylko kwestią dni. Ta pomyłka jest tym bardziej zaskakująca, że razem z Brytyjczykami i Turkami to właśnie Amerykanie szkolili od 2014 r. ukraińskie wojsko. Powinni więc wiedzieć nie tylko, jak bardzo jest ono sprawne, ale przede wszystkim zdeterminowane do stawienia oporu najeźdźcy. Okazuje się jednak, że mimo niezwykłego przepływu informacji w dobie internetu i dronów, wciąż przyszłość świata pozostaje dla nas zagadką.