Słuchałem audycji na ten temat w radiu TOK FM z otwartymi szeroko ze zdumienia ustami. Prowadzący program Jan Wróbel pytał z uśmiechem na ustach kilku światłych ludzi, czy Polacy powinni wziąć udział w tej manifestacji. A ci potakiwali. Pal sześć poglądy. Każdy ma prawo kształtować słowem swój wizerunek. Wróblowi dziwię się jednak, że nie wspomniał o tym, że podobnie jak Niemcy uzależniona jest Polska i równie sensowny jak pod ambasadą Niemiec byłby protest pod siedzibą Orlenu czy PGNiG, które – podobnie jak firmy niemieckie – kontynuując zakup rosyjskich surowców, na równi finansują wojnę Putina. Bo to problem szerszej skali. Chciałoby się rzec europejskiej, i tylko wspólna decyzja krajów UE o bojkocie rosyjskiego gazu oraz ropy i solidarne radzenie sobie z deficytem surowców (pomysł unii energetycznej) ma sens.