Czy naprawdę Marek Krajewski nie zasługuje na żaden z laurów poza Nagrodą Wielkiego Kalibru? Czy proza Elżbiety Cherezińskiej czy Jarosława Grzędowicza nie powinna być przynajmniej brana pod uwagę przez kapituły?
Może stąd wciąż stosunkowo nikły rozgłos, z jakim spotyka się proza Jakuba Małeckiego? Nie dość, że zaczynał jako autor popowy i uznano go za „fantastę" (innymi słowy zaszufladkowano w najbardziej pogardzanej z nisz), to do dziś z popem właściwie nie zerwał, a w dodatku tym razem porwał się na publikację tomu opowiadań. A przecież opowiadań nie docenia się u nas podobnie jak popu z górnej półki. Liczba tomików, które się w Polsce wydaje, co roku waha się w granicach błędu statystycznego (choć trzeba dodać, że w ostatnich dwóch latach wreszcie się coś w tej sprawie ruszyło). Zdawałoby się więc, że wszystko przemawia przeciwko „Śladom".