Ziemiec: Bójka na podwórku

Kochany Święty Mikołaju, musisz uwierzyć mi na słowo, że piszę do Ciebie pierwszy raz w życiu. Może to być zadziwiające, biorąc pod uwagę mój wiek. Robię tak, bo wierzę, że tylko Ty możesz mi pomóc.

Publikacja: 29.12.2016 23:01

Ziemiec: Bójka na podwórku

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Nie proszę Cię o żaden „normalny" prezent, bo niczego w sumie już nie potrzebuję. Mam niemal wszystko, co do życia jest niezbędne, mam rodzinę. Mam też sporo dystansu i nie lubię nikogo prosić o coś bez powodu. Raczej staram się brać z Ciebie przykład i dawać siebie innym. Piszę ten list, licząc na Twoją dobroć, rozwagę i uwielbienie, jakim otaczają Cię u nas niemal wszyscy.

Chciałbym, abyś przybył do nas, a dokładnie na nasze podwórko, na którym ostatnio źle się dzieje, i jakoś nas ze sobą pogodził. Oczywiście jak na każdym podwórku, tak i u nas od zawsze istnieją różne grupki.  Raz my pokonamy ich, raz oni nas. Taka zabawa, znasz się na tym przecież, bo i Ty kiedyś żyłeś na ziemi. Poza małymi kłótniami w tej naszej wielkiej brygadzie było w sumie OK. Ale ostatnio jest coraz trudniej. A po tym, od kiedy górą jest u nas „banda Lulasia", życie staje się niemal nieznośne. Nasze podwórkowe towarzystwo jest mocno skłócone, choć miało być inaczej. Normalnie. Ostatnio druga grupa, czyli „banda Robusia", namawia, by bawić się w wojenkę, co nie wszyscy popierają, nawet jeśli nie są za Lulasiem. Ci, którzy byli kiedyś na meczu, mówią, że zaczyna to przypominać starcie kiboli... jakby zapomnieli, że my przecież gramy tylko szmacianką. Ponieważ boję się o to, co będzie dalej, tuż przed Nowym Rokiem proszę o Twoją pomoc. Zrób coś, żeby było inaczej.

Chciałbym, abyś ludziom z „bandy Lulasia" – bo to ona dzisiaj u nas jest górą i od niej wiele zależy – podarował może jakieś książeczki, najlepiej  z mądrymi bajkami, które sprawią, że spojrzą na siebie tak z góry i w ten sposób zobaczą, że nasze podwórko ma wielu, i to różnych, mieszkańców. Chodzi mi o to, żeby dostrzegli sami, jak się czasem zachowują, i może przyznali się do winy (tym razem swojej, a nie Robusia). Wiesz, tak myślę, że jak oni zrobią to pierwsi, to inni też się zmienią. Wielu sąsiadów by tego chciało, ale nikt nie chce o tym mówić głośno.

Co do ludzi Robusia, to tu sprawa będzie trudna, bo tam jest ostatnio wielu nowych, także z innych podwórek, i nawet nie wiem, kto tam naprawdę teraz jest najważniejszy i o co im do końca chodzi. Ale nie możesz o nich zapomnieć. Więc gdybyś mógł przywieźć im tam z Rowaniemi, gdzie na co dzień podobno mieszkasz, drogocenny woreczek z cudownym rześkim powietrzem i błyszczącym pyłem jak z bajek. Oni ostatnio mają jakiś stan podgorączkowy i boję się o nich. Może to krystaliczne podbiegunowe powietrze sprawi, że się nieco uspokoją? Ze zaczną rozmawiać ze wszystkimi, a nie tylko krzyczeć? Byłoby cudownie, zwłaszcza że panią spod dwunastki ciągle boli głowa i chce odpocząć.  Chciałbym, żeby wykorzystali ten czas. Może na zbudowanie takiej nowej, lepszej bandy, która by nas zadziwiła, tak żeby znów nam się chciało bawić w podchody i grać szmacianką?

Dziękuję – Twój Krzysiek

PS. Obok nas stawiają nowy duży blok z takim wielkim dziedzińcem, więc jak tam już będą ci nowi i przyjdą zagrać na naszym ładnym w sumie podwórku, to w takiej sytuacji jak teraz na pewno nie damy im rady!

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nie proszę Cię o żaden „normalny" prezent, bo niczego w sumie już nie potrzebuję. Mam niemal wszystko, co do życia jest niezbędne, mam rodzinę. Mam też sporo dystansu i nie lubię nikogo prosić o coś bez powodu. Raczej staram się brać z Ciebie przykład i dawać siebie innym. Piszę ten list, licząc na Twoją dobroć, rozwagę i uwielbienie, jakim otaczają Cię u nas niemal wszyscy.

Chciałbym, abyś przybył do nas, a dokładnie na nasze podwórko, na którym ostatnio źle się dzieje, i jakoś nas ze sobą pogodził. Oczywiście jak na każdym podwórku, tak i u nas od zawsze istnieją różne grupki.  Raz my pokonamy ich, raz oni nas. Taka zabawa, znasz się na tym przecież, bo i Ty kiedyś żyłeś na ziemi. Poza małymi kłótniami w tej naszej wielkiej brygadzie było w sumie OK. Ale ostatnio jest coraz trudniej. A po tym, od kiedy górą jest u nas „banda Lulasia", życie staje się niemal nieznośne. Nasze podwórkowe towarzystwo jest mocno skłócone, choć miało być inaczej. Normalnie. Ostatnio druga grupa, czyli „banda Robusia", namawia, by bawić się w wojenkę, co nie wszyscy popierają, nawet jeśli nie są za Lulasiem. Ci, którzy byli kiedyś na meczu, mówią, że zaczyna to przypominać starcie kiboli... jakby zapomnieli, że my przecież gramy tylko szmacianką. Ponieważ boję się o to, co będzie dalej, tuż przed Nowym Rokiem proszę o Twoją pomoc. Zrób coś, żeby było inaczej.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?