„Nowy porządek": Noc poślubna przy odgłosach rewolty

Można o weselu zrobić film, można też od wesela film zacząć. Tak postąpił meksykański reżyser Michel Franco, pokazując w „Nowym porządku" przygotowania do zaślubin w posiadłości na obrzeżach Mexico City.

Publikacja: 04.11.2021 13:56

„Nowy porządek": Noc poślubna przy odgłosach rewolty

Foto: materiały prasowe

To wyższe sfery: wszyscy biali, zamożni, wymuskani, jedynie w kuchni pracują indiańskie służące.

W tę atmosferę podniosłej uroczystości i niefrasobliwej zabawy, która zaraz się zacznie, wkrada się zgrzyt: jeden z gości przyjeżdża oblany zieloną farbą. Na ulicach trwa rewolta dołów społecznych i zanim ktoś zdąży pomyśleć, co to oznacza, rozwydrzona tłuszcza wdziera się pomiędzy biesiadników, rabując, mordując i gwałcąc. Sytuację pod koniec dnia opanowuje wojsko, ale zamiast bronić zaatakowanych, samo zaczyna brać udział w ekscesach. Przy okazji zamieszek mundurowi mają swoje rozrywki: pobierają haracze za porwanych, maltretują zatrzymanych, do niektórych strzelają. Wojsko jest instytucją demokratyczną, tu nie ma podziałów na jasną i ciemną skórę, mundurowi działają zgodnie, tak jakby nie była to dla nich pierwszyzna.

Nieszczęsna Marianna, uprowadzona przez patrol, zostaje osadzona w ponurej przechowalni dla takich jak ona. Jej noc poślubna upływa wśród spanikowanych, gwałconych i torturowanych ludzi. Jeśli ktoś za nich zapłaci, może wyjdą. Jeśli nie, może być różnie. Gwałty są tu na porządku dziennym i nocnym, więc i Marianna tego doświadczy.

Michel Franco, przystępując do pisania scenariusza sześć lat temu, miał podobno zamiar stworzenia na przykładzie Meksyku dystopii. Wyszło mu co innego: gdy film powstał, wygląda momentami jak reportaż z egzotycznego kraju dotkniętego wewnętrzną wojną. Meksyk jest pod tym względem krajem szczególnym: różnice ekonomiczne są tu gigantyczne, życie ludzkie znaczy tyle co nic, jednej nocy gangsterzy potrafią zabić kilkadziesiąt osób. W filmie gangsterów zastępują przywódcy rewolty, ale po wymknięciu się tłumu spod kontroli nikt za przemoc nie odpowiada. Gangsterkę uprawia też wojsko, którego dowództwo włącza się do konfliktu po swojemu.

Film zrobiono bardzo naturalistycznie: ktoś oporny zostaje potraktowany paralizatorem w odbytnicę, a jego ryki wypełniają to piekło uwięzionych. Człowiek nie ma tu żadnych praw, palnąć komuś w łeb bez powodu, to jak splunąć. W scenach ulicznych Franco zatrudniał podobno 3 tys. statystów, w tle – płonące budynki, zagracone zniszczonymi sprzętami miasto, zielone bohomazy na ścianach. Istotną rolę gra ścieżka dźwiękowa: odgłosy rewolty, krzyk męczonych ludzi w kazamatach, od czasu do czasu pojedyncze strzały, z których każdy oznacza czyjąś śmierć. Pojawiają się surowe rygory stanu wyjątkowego: godzina policyjna, ograniczenie swobód, zamknięte ulice – kto nie słucha poleceń wojskowych, dostaje kulę. Tę atmosferę absurdu i przymusu znamy choćby ze stanu wojennego.

Nie to jednak jest w filmie istotne. Franco pokazuje, jak łatwo pod naciskiem rewolty załamuje się kruchy porządek społeczny. Nowy zaś przychodzi po chodnikach śliskich od krwi, w akompaniamencie wycia gwałconych i torturowanych ludzi. Oglądałem „Nowy porządek", myśląc o rabowaniu dworów na polskich Kresach i mordowaniu ich właścicieli. Meksykanin pokazał nam, oczywiście nieintencjonalnie, jak ten proceder przebiegałby w dzisiejszym świecie.

W filmie upadek starego porządku zaczyna się od ignorowania prawa, jakby go nie było. Wszystko pozostałe jest tylko tego konsekwencją.

„Nowy porządek", reż. Michel Franco, dystr. Gutek Film

To wyższe sfery: wszyscy biali, zamożni, wymuskani, jedynie w kuchni pracują indiańskie służące.

W tę atmosferę podniosłej uroczystości i niefrasobliwej zabawy, która zaraz się zacznie, wkrada się zgrzyt: jeden z gości przyjeżdża oblany zieloną farbą. Na ulicach trwa rewolta dołów społecznych i zanim ktoś zdąży pomyśleć, co to oznacza, rozwydrzona tłuszcza wdziera się pomiędzy biesiadników, rabując, mordując i gwałcąc. Sytuację pod koniec dnia opanowuje wojsko, ale zamiast bronić zaatakowanych, samo zaczyna brać udział w ekscesach. Przy okazji zamieszek mundurowi mają swoje rozrywki: pobierają haracze za porwanych, maltretują zatrzymanych, do niektórych strzelają. Wojsko jest instytucją demokratyczną, tu nie ma podziałów na jasną i ciemną skórę, mundurowi działają zgodnie, tak jakby nie była to dla nich pierwszyzna.

Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków