Oddycham, śpiewam, płaczę.
W niebo mam patrzyć?
I co zobaczę?
Owszem, w oknie głowę:
szklą się błyski w złoconej
oprawie: relacjonowanie
Zbiorowych uniesień i rachunek
Narodowego sumienia: to jest
Rachuba zranień i krzywd, estetyczny
Bezład i żałosny patos,
Zbiór wynaturzeń.
„Obudził się demon,
Zmartwychwstał trup,
Obudził się demon,
Zmartwychwstał trup
I truje, zatruwa, kazi,
Sączy, bredzi
Nacjonalnym slangiem lud.
Tfu!”
Niebo, a na nim białe chmury
i niewidzialna
Łapa pyłu, która tuli nas, przyciska,
Zamyka, zostawia na placu.
Samych.
Więc lepiej w ekran komputera, setki
razy
Ten sam film i wycie syreny
I strzały w mglistym lesie, aż po
Doczepione do nich rozwiązania,
Rozstrzygnięcia, domniemania,
„Nie rozumiesz czy nie chcesz,
Boisz się, zrozumieć?”
My, Panie, niepokorne Twoje dzieci
w tłumie.
Niewidzące, widziane
Przyciągane,
Stracone, odzyskane
Zbrukane, oczyszczane
Spalone, zmiażdżone,
Rozwalone, rozproszone
W pył, proch, w parę,
W chrzęst.
Plutony egzekucyjne
Kompanie honorowe
I salwy armatnie,
I przeraźliwy krzyk.
I mamrotanie przez
łzy: O nie zapomnij
O mnie; nie zapomnij
O mnie; nie zapomnij
O mnie, pamiętaj o mnie,
Za nami się módl.
Jakże ja mam zapomnieć o tobie,
Jeśli zapomnę o was, czy zapomnę,
Nie zapomnę, jakże zapomnieć,
Pamiętam widzę słyszę jestem.
W samym sercu jestem.
Zamieszkałem już.
I nie otworzy się grób
Bo i nie zamknął się grób.
Otwarto najcięższe z wrót
Jesteśmy w Polsce już.
W Polsce jesteśmy znów.
10 – 22 kwietnia 2010