David Mamet, jeden z najlepszych współczesnych scenarzystów Hollywoodu, napomina, by nie stosować tej samej miary do „zwykłych" filmów i hitów na lato. „Summer movie" ma według niego więcej wspólnego z kolejką górską w wesołym miasteczku niż z tradycyjnym kinem. Pisał te słowa w roku 1999, kiedy nikomu jeszcze się nie śniło, że połączenie jazdy po pirackim parku tematycznym z ekstrawaganckim „horrorem light" to idealny sposób na zarobienie góry pieniędzy.
„Piraci z Karaibów" to wzorcowy wręcz przykład „summer movies", przyrządzony według najlepszych receptur klasycznego Hollywoodu. Nie warto się wstydzić zamiłowania do tej drobnej, choć płochej przyjemności. W końcu skoro już chcemy się przejechać, to zamiast do zardzewiałego wesołego miasteczka ciągniętego przez traktory lepiej zabrać się z luksusowym rollercoasterem kapitana Jacka Sparrowa".
? ? ?
Wiadomo, kto za tym stoi
to esej Dariusza Rosiaka o wiecznej potrzebie teorii spiskowych oraz o ich najnowszych, najbardziej frapujących wcieleniach.
"Osama bin Laden nie został zastrzelony przez komandosów Navy Seals w Abbottabad. Faktycznie szef al Kaidy przeżył atak, został porwany, a następnie podczas transportu do amerykańskiej bazy wypadł Amerykanom z helikoptera do morza. Jakiś półgłówek zapomniał przypiąć zakapturzonego jeńca pasami do siedzenia, obsunął się biedak i... pluuuusk! Tyle po nim zostało. Stąd potem te idiotyczne, wymyślone naprędce tłumaczenia o pogrzebie szejka bin Ladena na morzu. Na szczęście nagranie z tego wypadku zachowało się, można je obejrzeć na Youtube (dwa i pół miliona wejść w chwili, gdy to piszę).
To oczywiście kiepski dowcip, tak naprawdę Osama od lat współpracował z Amerykanami i dalej żyje na ich utrzymaniu, ewentualnie zabili go wcześniej, zamrozili jego ciało i trzymali w pogotowiu, by użyć go w dogodnym politycznie momencie. I teraz właśnie nadszedł taki moment: prezydent Obama miał tylko jedną szansę poprawić swoje notowania przed przyszłorocznymi wyborami i wykorzystał ją w stu procentach – wyjmując ciało bin Ladena z lodówki. Szkoda tylko, że wypadł do morza...
Niektórym się wydaje, że teorie spiskowe stanowią domenę ludzi upośledzonych psychicznie, takich co to nie potrafią sprostać wymaganiom naszych skomplikowanych czasów i, aby ułatwić sobie życie, ulegają najbardziej fantazyjnym wymysłom oszustów z chorą wyobraźnią i zwykłych idiotów. W końcu w naszych czasach zabobony, zwłaszcza religijne, są wyśmiewane, a ich głosiciele ku uciesze tłumów upokarzani. Jednak to mit, że żyjemy w świecie, w którym rządzi zdrowy rozsądek. Miliony całkiem inteligentnych ludzi wierzą w bzdury w pełnym przekonaniu, że tylko w ten sposób są w stanie zachować niezależność od władzy i autorytetów oraz wykazać się samodzielnością myślenia. Odkrywanie spisków jest dziś również uznaną metodą badawczą stosowaną przez media, oficjalne instytucje i coraz liczniejszych polityków. W świecie, w którym większość polityków okazuje się wcześniej czy później kłamcami, nie trzeba być specjalnie podejrzliwym, żeby coraz mniej wierzyć w oficjalne wersje wydarzeń – właśnie dlatego, że są one oficjalne".
Ponadto w "Plusie Minusie"