Ukraina, my love!

Trudno nie być z nimi w tych dniach, bo ilekroć włączam telewizor, słucham radia, sięgam do depesz, przeglądam portale, są cały czas ze mną.

Publikacja: 07.12.2013 08:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Tom Tomasz Jodłowski

Ukraina na ustach wszystkich. Telewizje świata niemal nie przerywają transmisji z Majdanu, placów i ulic Kijowa, ale też innych miast, gdzie młoda Ukraina ośmieliła się upomnieć o swoje, podnieść rękę przeciwko władzy, która dopuściła się ich zdaniem oszustwa. – Przecież zapewniali, że dla Unii nie ma alternatywy – mówi Dima. – Zarówno ci od Janukowycza, jak i tamci od Tymoszenko. Organizowaliśmy tyle spotkań, narad, konferencji. Przyjeżdżali politycy z Zachodu. Podawali im ręce, jedli kanapki z łososiem, pili w eleganckich filiżankach kawę. Nienaganna angielszczyzna albo rosyjski, ale słowa te same, okrągłe, uspokajające: Janukowycz nie ma wyjścia, Rosja to nie przyszłość, Ukraina chce do Unii!

Czy cała Ukraina? – Nieprawda, niecała. Starsi, co tęsknią za Związkiem Radzieckim, kołchoźnicy, wyrobnicy hut i kopalń Europy nie chcą, bo się boją! A boją się, bo jej nie rozumieją. Nigdy nie byli na Zachodzie. Nawet w Polsce. Przecież wbijano im do głowy od sowieckiego przedszkola, że kapitalizm jest zły, że to wyzysk człowieka przez człowieka, że tam bezdomni, bezrobocie i brutalna policja. Więc jak mają się nie bać? Co to dla kołchoźnika spod Charkowa wolność? Może sobie poczytać Camusa czy Sołżenicyna, którzy kiedyś byli zakazani? Kpiny. On nawet nie wie, że tacy istnieli. Telewizor to cały jego świat. A w nim tornada, huragany, tonie Nowy Orlean, tsunami się przetacza po wyspie Phuket, płoną lasy Kalifornii. Więc otwiera kolejną flaszkę taniej wódki i mówi do żony: Ot świat! Patrz, jak w świecie strasznie! A u nas spokojnie i cicho. Najwyżej hula wiatr w dziurach wypłukanych przez deszcze w wielkiej płycie. Achmetow dobry człowiek. Daje zarobić na ten chleb i sało. I stadion wybuduje. Po co nam Europa!!! Tacy są prości ludzie na Ukrainie.

A władza? Władza myśli tylko o tym, jak nagrabić. Chodzą ludzie od „bandy" młodego Janukowycza i haracze nakładają na sklepy i restauracje. Chcesz żyć? To płać. Nie płacisz? Nie pożyjesz. Zaraz ci przyjdzie na kontrolę „sanitka" i znajdzie karaluchy pod zlewozmywakiem. Albo ci nocą lokal ktoś podpali. Pilnować trzeba, a „banda" jest w tym dobra, to i płacimy! Skąd oni te dwa miliardy w dwa lata zebrali? Dolary jak zboże nie rosną. Kto chce Europy? Ojcowie dziewcząt, co się włóczą po dyskotekach i na noc do domu nie wracają? Przychodzą po południu albo wieczorem, albo jeszcze później. Mają nowe spódniczki. Takie błyszczące. I podkrążone oczy. Kto by chciał je puścić do Europy. Tam jeszcze gorzej. Burdele. Seks. Aborcja. Nie, dziewcząt dać – nie damy!

I jeszcze mężowie tych kobiet, co do sprzątania jeżdżą na Zachód. Nauczycielka, lekarka, prawniczka, romanistka, nauczycielka muzyki. Tarabanią się tam do tej Polski i dalej i myją te kible zamożnych Polaczków. Wycierają szmatą podłogi. Dyplom zostaje w domu. Dyplom, godność i ambicja. Zostawiają tam zdrowie, a ich mężom co? Łzy... łzy i wódka. Ona pasuje do wszystkiego. Sądy? Sprzedane. Polityka? Korupcja. Nie darmo mówią, że w Rosji, jak dasz łapówkę, to jesteś pewny, że sprawa załatwiona. A na Ukrainie? Łapówkę dasz i na dwoje babka wróżyła, będzie tak albo siak, albo jeszcze inaczej. Tylko jednego możesz być pewien, w dupę nahajką dostaniesz, jak będziesz się stawiał. Rosjanie mówią – Ukraińcy? Co to za naród? Chachoły. Awanturniczy kozacki motłoch. Trochę Żydów, trochę Lachów. Ni to Ruscy, ni to nie Ruscy. Sami nie wiedzą, kim są. A z zachodu się słyszy. Ukraińcy? Jaka niepodległość? Jaka demokracja? Dwa lata niepodległości w historii. Nieprzygotowani! Ani język, ani naród, ani państwowość. Będziemy o nich gadać. Ale za lat sto!

A my przecież jak inni. Mamy komputery, Internet, komórki. Wiemy, co świat. Wiemy, co wolność. Mamy Google'a i Facebooka. Mówimy w językach. Kochamy McCartneya i Lady Gagę. Bywamy w Niemczech i Polsce. Ubieramy się w H&M i Zarze. Wiemy, co piwo Kilkenny, i pijemy częściej koktajle niż czystą wódkę. Za Putina dziękujemy. Rosję już znamy. Sowietów nie chcemy. Azja to nie my!!! Nie oni. Na pewno nie oni. Wiem, że są jak my, jak ty, jak ja.

Wokół oszałamiające zapachy Kijowa. Połowa maja. Kwitną kasztany. Pomiędzy nabrzmiałymi kwiatostanem krzewami przewalają się jak klucze bombowców zgraje ciężkich, opitych miodem pszczół. Na tle błękitnego nieba jak milion gwiazd zarannych lśni ciężka kopuła Peczerskiej Ławry. Obok stalinowski blok z szarej cegły oblepiony drewnianymi balkonami. Kawałek dalej nieprzyzwoicie bogaty Pińczuk wybudował swoje centrum. Szkło i stal, a w środku Matissy i Picassy. I klamki ze złota, mówią, a deski klozetowe z marmuru.

Nad skarpą Pomnik Zagłodzonej Ukrainy, a przed nim ta rzeźba dziewczynki, co to przyciska do piersi skórkę chleba. Nie! To nie chleb! To pięć kłosów, za które czekiści rozstrzeliwali w 1933 roku.

Koniec konferencji o przyszłości Ukrainy. Towarzystwo polityków wybiera się na wystawną kolację. Idziesz? – pyta Dima. A może zagramy? Mam tu klub niedaleko. Gitary. Perkusja. Może zamiast wędlin i wódki trochę rock'n'rolla? Mały klub w jakimś omszałym forcie. Dima na basie. Misza na perkusji. Ja na jakimś sześciostrunnym paździerzu. Rock'n'roll. I dobry koniak podawany z pianina. Jak w domu. A wokół rozkwitający wiosną Kijów.

Ukraina na ustach wszystkich. Telewizje świata niemal nie przerywają transmisji z Majdanu, placów i ulic Kijowa, ale też innych miast, gdzie młoda Ukraina ośmieliła się upomnieć o swoje, podnieść rękę przeciwko władzy, która dopuściła się ich zdaniem oszustwa. – Przecież zapewniali, że dla Unii nie ma alternatywy – mówi Dima. – Zarówno ci od Janukowycza, jak i tamci od Tymoszenko. Organizowaliśmy tyle spotkań, narad, konferencji. Przyjeżdżali politycy z Zachodu. Podawali im ręce, jedli kanapki z łososiem, pili w eleganckich filiżankach kawę. Nienaganna angielszczyzna albo rosyjski, ale słowa te same, okrągłe, uspokajające: Janukowycz nie ma wyjścia, Rosja to nie przyszłość, Ukraina chce do Unii!

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą