Czy są dwie Polski: elitarna i ludowa? Kłopot z odpowiedzią na to pytanie polega na tym, że granica między elitą a ludem, między królem a chłopem jest w warunkach polskich bardzo płynna i trudno jednoznacznie wskazać kryterium – ekonomiczne, związane z wykształceniem, czy dotyczące dostępu do władzy – które jednoznacznie zakwalifikowałoby daną osobę do którejś z tych warstw.
Transformacja ludu
Rozpaczliwe próby wżeniania przez biznesmenów własnych dzieci w arystokratyczne rodziny czy budowanie przez inteligencję własnej mitologii są najczęściej żałosne i przykrywają bardzo prosty fakt – przepływ tych samych osób między elitą a ludem.
Obie strony patrzą na siebie, często z sąsiednich ogródków, przy sąsiadujących ze sobą grillach. Obie noszą wtedy podobne gatki. Obie patrzą na siebie z dystansem, czasem niechęcią, czasem z podziwem. W wielkich miastach modne się stało wydobywanie z historycznego zapomnienia pieśni buntu chłopskiego. Jeśli zaś włączymy kanał telewizyjny z muzyką disco polo (najpopularniejszy kanał muzyczny w Polsce), zobaczymy szklane wieżowce i szybkie samochody. Oto znak, że elity i lud chcą się do siebie zbliżyć, ale się boją – że pociągają i odpychają się nawzajem. I zrozumienie tych procesów wymaga wnikliwej analizy historii ostatnich kilkudziesięciu lat.
Znamienne, że zmiany w Polsce przeprowadzano w imię demokracji. To demokrację odmieniano przez wszystkie przypadki. Zdemokratyzować postanowiono wszystkie instytucje społeczne – od rodziny przez państwo po Kościół. Zdawać by się mogło, że takie postawienie sprawy wypływa ze szczególnego stosunku do demosu, ludu, który stanowił trzon „Solidarności", największego ruchu demokratycznego nowożytnej Europy. Symbolem przemian miały być wolne wybory – głos ludu. Po pierwszych – prezydenckich – na czele państwa stanął Lech Wałęsa. Człowiek z ludu.
I gdyby nam przyszło ten lud w jakiś sposób dookreślić, czy chodzi o lud w znaczeniu plebsu czy też ogółu obywateli, to sam fakt kreowania Wałęsy na lidera i robotniczej orientacji całego ruchu przemian wskazuje wyraźną chęć zwrócenia się autorów reform w stronę ludu przeciwstawianego komunistycznej elicie. To właśnie tak patrzono na lud na przełomie lat 80. i 90. Punktem wyjścia były filmy Andrzeja Wajdy, w których inteligencja podziwiała robotników. Sama czuła się zbyt słaba, by wypowiedzieć ludowi otwartą wojnę. Wiedziała, że swoją mocną pozycję zawdzięcza ludowi i że to „Solidarność", a nie KOR, doprowadziła do upadku komunizmu w Polsce.