Okres wyzwań to jednocześnie czas niepowtarzalnych szans

Na świecie panuje posucha na rynku jednorożców. Eksperci uspokajają jednak: wyceny powyżej 1 mld dol. przeznaczone są dla wyjątkowych projektów, a potencjał takich przedsięwzięć przyciąga inwestorów niezależnie od okoliczności.

Publikacja: 08.05.2023 21:00

Dynamika „narodzin” jednorożców gwałtownie spada. Kryzys na rynku start-upów przybrał na sile

Dynamika „narodzin” jednorożców gwałtownie spada. Kryzys na rynku start-upów przybrał na sile

Foto: L. Glasner / shutterstock

W Polsce wciąż (oficjalnie) nie doczekaliśmy się młodej, innowacyjnej spółki, której wycena przebiłaby pułap 1 mld dol. Nieoficjalnie mówi się, że w tym prestiżowym gronie są jednak DocPlanner i Booksy, ale – jeśli nawet tak jest – nasz kraj nie należy do najlepszych miejsc do budowy tzw. unicornów. Dlaczego? I czy w tej kwestii może się coś zmienić w nadchodzących miesiącach?

Brakuje megarund, a wyceny spadają

Klimat inwestycyjny dla start-upów nad Wisłą w ostatnich miesiącach jest wyjątkowo niesprzyjający. W I kwartale br. strumień finansowania venture capital skurczył się o 27 proc. Jak podkreśla Aleksander Mokrzycki, wiceprezes PFR Ventures, większość rund bazuje na krajowym kapitale zalążkowym. Stosunkowo niewielkie kwoty trafiają więc do firm na początkowym etapie rozwoju, nie ma zaś inwestycji w bardziej dojrzałe podmioty. – Czwarty kwartał z rzędu nie pojawiła się żadna tzw. megarunda. Obserwujemy mniejsze zainteresowanie funduszy zagranicznych, spada również średnia wartość inwestycji – wylicza Mokrzycki.

Czytaj więcej

Start-upy nie godzą się na nowy pomysł UE i płacenie za internet

II kwartał nie wieszczy zmian. W kwietniu w Polsce ogłoszono 11 inwestycji, których wartość wyniosła ledwie 39 mln zł (tylko dwie z nich osiągnęły 10 mln zł). Ale podobny marazm zapanował na całym kontynencie. Fundusze wysokiego ryzyka hamują inwestycje – Europa w pierwszych trzech miesiącach br. odnotowała najsłabszy okres pod względem zbierania finansowania VC od III kwartału 2016 r. Ale kryzys w pozyskiwaniu funduszy w regionie jest głębszy. Analitycy Pitchbook wskazują na podobny spadek lokowania kapitału ze strony inwestorów innych niż venture capital – m.in. korporacyjnych funduszy CVC czy firm private equity i instytucji państwowych. W I kwartale 2023 r. wartość takich transakcji sięgnęła tylko 8 mld euro. To sprawia, że br. może być dla tego typu inwestycji najsłabszym od 2018 r. I to nie tylko pod względem wartości podpisywanych umów, ale również liczby zawieranych kontraktów. W takim otoczeniu budowanie start-upów jest niezwykle trudne, a tworzenie jednorożców staje się wręcz misją z kategorii niemożliwych.

Megarundy (o wartości ponad 100 mln dol.) to klucz do tworzenia spółek przebijających wycenę 1 mld dol., a właśnie ten etap finansowania tradycyjnie polega w sporym stopniu na zaangażowaniu inwestorów innych niż VC. Jak wskazuje serwis Sifted, ta europejska specyfika wynika z luki w finansowaniu na późniejszym etapie rozwoju start-upów (fundusze VC w regionie po prostu nie są wystarczająco duże, aby samodzielnie uczestniczyć w „karmieniu” jednorożców).

Z najnowszych globalnych statystyk wynika, że w ub.r. do listy jednorożców dołączyło 308 firm. To oznacza, że więcej niż co piąty unicorn narodził się w 2022 r. Teraz jednak dynamika pojawiania się nowych spółek z taką wyceną jest znacznie niższa. Badania TechCrunch pokazują, iż w I kwartale tempo budowy takich podmiotów spadło o 89 proc. i jest najniższe od blisko sześciu lat. Eksperci zauważają, że wręcz dochodzi do sytuacji, gdy dotychczasowe jednorożce tracą swój wyjątkowy status. Świadczy o tym przykład izraelskiego rynku, gdzie – jak wynika z analiz firmy Viola (fundusz PE) – liczba faktycznych unicornów mogła w ciągu ostatnich miesięcy (na skutek topniejących wycen) skurczyć się nawet o połowę.

W takim otoczeniu oczekiwanie na polskie jednorożce może potrwać dłużej. – Nie oczekuję ich wysypu, nie sprzyja temu sytuacja panująca na rynku. Mamy czas umiarkowanych wycen i dość częstych rund przy wycenach niższych niż w poprzedniej – przyznaje Marcin Szczeciński, kierownik ds. inwestycji kapitałowych Adamedu.

Nie oznacza to jednak, iż jest pesymistą. Mimo niesprzyjającego sentymentu na rynkach spodziewa się on jednak jednego–dwóch unicornów z naszej ojczyzny w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Jednocześnie zapowiada, że tzw. down-rounds pozostaną naszą codziennością do końca roku. – Zakładam, że takich rund jest teraz więcej niż tych, gdzie wycena pnie się ku górze. Nie zmienia to jednakże mojego stanowiska, iż możemy spodziewać się nowych jednorożców z krajowej stajni. Wyceny powyżej 1 mld dol. są dla wyjątkowych projektów, a w potencjał naprawdę szczególnych przedsięwzięć inwestorzy będą gotowi uwierzyć nawet w trudnych czasach. Pamiętajmy, że okres wyzwań to jednocześnie czas niepowtarzalnych szans – zaznacza Marcin Szczeciński.

Większe problemy wiszą w powietrzu

Polska dotąd nie była krainą jednorożców. Analitycy twierdzą, że to konsekwencja stosunkowo dużego rynku wewnętrznego, który hamował plany ekspansji start-upów. Szczeciński twierdzi, że wiele spółek wpadło w tę pułapkę i skupiało się na krajowym podwórku, które było wystarczającym, aby dobrze prosperować w niektórych branżach, ale zbyt małym, by rosnąć do rozmiarów unicorna. – Obawiam się również, że nie mieliśmy po prostu zbyt wielu projektów kierujących rozwiązania na odpowiednio duże rynki z zespołami, które również szybko potrafiły skalować swoją technologię i wprowadzać do kolejnych krajów. Dostrzegam też problem w tym, że polskie start-upy w więcej niż 90 proc. są jednorodne narodowościowo. Prawie każdy polski zespół założycielski to wyłącznie Polacy, a w ten sposób komfortowo funkcjonuje się we własnym gronie i w jednym kraju, ale czy sprzyja to budowaniu organizacji, która potrafi się dynamicznie rozwijać pod różnymi szerokościami geograficznymi? Wątpię – tłumaczy nam kierownik ds. inwestycji kapitałowych Adamedu.

Wiele barier nad Wisłą dostrzega również Dariusz Żuk, prezes AIP Seed. – Mała jest liczba inwestorów i projektów, bo wiele talentów pracuje w globalnych korporacjach, brak wciąż wielu przykładów sukcesów i tzw. exitów, za mało współpracy, a za dużo rywalizacji na wielu szczeblach – wylicza. I zastrzega, że mimo to kandydatów na spółki, które przebiją wyceną pułap 1 mld dol., mamy w kraju kilku. – Pomijając trudności, widzę duże szanse na dalszy rozwój ekosystemu w najbliższych latach i wyhodowanie unicornów – kontynuuje ekspert.

Podobnie jak Marcin Szczeciński, obecny kryzys postrzega on jako szanse na pojawienie się wyjątkowych projektów. Do sukcesu potrzebny jest jednak, zwłaszcza w obecnej sytuacji, jeden kluczowy składnik – pieniądze.

– Jeżeli chcemy, aby nasz ekosystem drastycznie nie ucierpiał, potrzebny jest kapitał na rynku. Oczywiście najlepiej, jakby pochodził od inwestorów prywatnych, choć dziś można zaobserwować mniejszą chęć do ryzykownych inwestycji, jakimi niewątpliwie są fundusze VC. Stąd wydaje mi się, że bez większego zaangażowania partnerów instytucjonalnych możemy w perspektywie roku mieć spory problem. Tym bardziej że nakłada się na to koniec obecnej perspektywy wielu funduszy finansowanych przez partnerów instytucjonalnych jak PFR czy NCBiR – mówi Dariusz Żuk.

Jego zdaniem potrzebne są większe zachęty dla inwestorów prywatnych ze strony partnerów instytucjonalnych i szybkie (w perspektywie kilku tygodni, a nie miesięcy) uruchomienie nowych środków dla funduszy venture capital. Bez tego ciężko o dobre prognozy dla branży. – Dziś wyceny projektów spadają, a to dopiero początek, bo fundusze, które nawet mają kapitał, wciąż z dużym dystansem podchodzą do nowych inwestycji. Dodatkowo nie pomaga sytuacja rynkowa, która wielu projektom spowolniła wzrosty lub wręcz obniżyła wyniki – dodaje prezes AIP Seed.

Rynek potrzebuje karaluchów

Niewątpliwie w tak niesprzyjających okolicznościach nie mamy co liczyć na wysyp polskich unicornów. Z drugiej strony eksperci przekonują, że w obecnej sytuacji ważniejsze niż budowa jednorożców jest tworzenie tzw. karaluchów (z ang. cockroach), a więc młodych, innowacyjnych spółek, które są w stanie przetrwać kryzys. Vineet Rai, partner zarządzający w Aavishkaar Capital, wyjaśniał niedawno w wywiadzie dla CNBC, że feteszyzowanie statusu jednorożca to wręcz zagrożenie dla ekosystemu firm technologicznych. Według niego „obsesja tworzenia jednorożców i pogoń za wycenami” to największe wyzwanie dla branży start-upów.

– Przedsiębiorczość nie powinna być postrzegana jako droga na skróty do zostania miliarderem. Celem start-upu powinno być rozwiązanie rzeczywistego problemu, stworzenie wartości dla klientów i zbudowanie zrównoważonego modelu biznesowego – powiedział Vineet Rai.

W Polsce wciąż (oficjalnie) nie doczekaliśmy się młodej, innowacyjnej spółki, której wycena przebiłaby pułap 1 mld dol. Nieoficjalnie mówi się, że w tym prestiżowym gronie są jednak DocPlanner i Booksy, ale – jeśli nawet tak jest – nasz kraj nie należy do najlepszych miejsc do budowy tzw. unicornów. Dlaczego? I czy w tej kwestii może się coś zmienić w nadchodzących miesiącach?

Brakuje megarund, a wyceny spadają

Pozostało 95% artykułu
Orzeł Innowacji
Szukanie tych, którzy odmienią nasz świat
Orzeł Innowacji
Jak przyspieszyć innowacyjność
Orzeł Innowacji
AI coraz głębiej sięga inwestorom do kieszeni
Orzeł Innowacji
Jak start-upy mogą wyjść z finansowego zakrętu
Orzeł Innowacji
Trwa odliczanie do końca kryzysu