Dwaj kibice, którzy byli jedynym chyba jasnym punktem ponurego, wtorkowego wieczoru, to - zdaje się - jedyne ofiary tzw. afery dachowej. Pozostałych winnych brak. Bo okazuje się, że nawet przy tak dużej imprezie masowej jak mecz Polska - Anglia i na tak dużym obiekcie jak Stadion Narodowy, nie jest jasne do końca, kto jest właścicielem, a kto organizatorem imprezy. A że nikt się nie poczuwa do odpowiedzialności... Cóż, może z czasem znajdą jakiegoś nieszczęśnika, urzędnika czwartego szczebla, którego nikt nie lubi i który i tak miał stracić robotę.
Do odpowiedzialności nie poczuwa się minister Joanna Mucha, a właściwie doktor magister Joanna, która idzie śladami doktor Ewy spod Smoleńska. Doktor magister Joanna pracuje wszak do 16.15, a mecz był wieczorem, czyli w jej czasie wolnym. I tak się to kręci - i luz, i do przodu.
W ostatnim exposé premier Donald Tusk zapowiedział ambitny plan budowy elektrowni atomowych, które wyrosną w Polsce jak grzyby po deszczu. Jako obywatel i podatnik stanowczo przeciwko temu protestuję. Płaćmy, nawet drogo, za energię sprowadzaną od naszych sąsiadów, ale - na litość boską - nie produkujmy jej w Polsce. Rządzą nami bowiem ludzie nieodpowiedzialni. Ludzie, których przerasta nawet sprawa zamknięcia dachu na stadionie w deszczowy dzień.
Czy na pewno więc chcemy, aby tacy ludzie budowali u nas elektrownie atomowe? Co się bowiem stanie, gdy jakiś ważny dyrektor departamentu albo inny podsekretarz w randze ministra wyda - bądź zapomni wydać (bo przecież za nic nie odpowiada) - polecenia, przez co ktoś na dole nie wyłączy na czas odpowiedniego guzika?
Stąd gorący apel: róbmy miłość, budujmy stadiony, ale trzymajmy się z daleka od atomowych elektrowni. I może jeszcze paru innych rzeczy.