Oznacza ona wdrożenie, poczynając od 1 lipca br., nowego modelu procedury, która zakłada nieporównanie większą rolę i aktywność prokuratorów przed sądami. Dopiero przed dwoma tygodniami minister Borys Budka przesądził definitywnie, że odroczenia reformy nie będzie.
Ponad półtora roku okazało się zbyt krótkim okresem, żeby przygotować wymiar sprawiedliwości do jego sztandarowej reformy, która ma funkcjonować od 1 lipca. Mówiono o ideach, wielkich założeniach, a zaniedbano szczegóły – ale jakże istotne.
Tymczasem prokuratorzy, szczególnie z mniejszych miast, alarmują „Rzeczpospolitą", że nie mają możliwości już od 1 lipca wypełniać w pełni obowiązków, jakie nakłada na nich nowy k.p.k. Będą mieli problemy z wysyłaniem do sądów skutecznych aktów oskarżenia. Nadal nierozwiązane są m.in. kwestie informatyczne. Poza tym dopiero w środę Andrzej Seremet podpisał zarządzenie w sprawie biurowości, które obowiązuje w prokuraturach.
Nie sposób odeprzeć uwagi liniowych prokuratorów, że o ile sądy zmierzą się z nową procedurą za kilka miesięcy, to oni już od 1 lipca. Jaki może być efekt? Sprawy formalnie niedopięte mogą trafić na półkę. Już teraz prokuratorzy zamykają w pośpiechu niektóre śledztwa, aby zdążyć przed reformą.
Jeśli tak oceniają jej rozwiązania już teraz, to co się stanie, kiedy będzie ona wdrażana? Skoro czekaliśmy dwa lata, można było poczekać jeszcze pół roku. A może chodziło o sukces przedwyborczy?