Rz: Od stycznia 2016 r. zostaną zaostrzone przepisy ruchu drogowego, m.in. nie będzie już można zredukować liczby punktów karnych. Czy z kulturą jazdy polskich kierowców jest aż tak źle, że trzeba wprowadzić kolejne zmiany w przepisach?
Romuald Chałas: Jest lepiej niż kiedyś. W przeszłości notorycznie można było spotkać jadącego środkiem drogi żuka, który blokował ruch, bo poruszał się 40 km/h. Dziś kierowcy w podobnych sytuacjach często zjeżdżają do prawej krawędzi jezdni. Nie jesteśmy już zamkniętym, socjalistycznym krajem, mamy otwarte granice, wielu Polaków jeździ do kulturalniejszych – pod względem motoryzacyjnym – państw i tej kultury jazdy tam się uczy. Ale jeśli chodzi o prędkość... wciąż nie jest z tym dobrze.
Czy postraszenie kierowców punktami karnymi załatwi sprawę?
Na pewno mają one na kierowców dużo większy wpływ niż kary finansowe albo kampanie telewizyjne. A to dlatego, że egzamin na prawo jazdy jest trudny. Do 2005 r. byłem egzaminatorem i pamiętam, jak przychodzili na egzamin ludzie z zatrzymanym prawem jazdy, mówiąc: „Panie! Mam pojechać po tej prostej, a potem po łuku? Łatwizna!". A potem kierowca pojechał do przodu, dał do tyłu, patrzę – trzy pachołki leżą. Tyle że zaostrzenie przepisów będzie korzystne, jeśli będą one egzekwowane, a policjanci nie będą się ukrywać z „suszarką" za winklem albo za przystankiem autobusowym, by wlepiać mandaty za byle błahostki.
Co pan ma na myśli?