Splendor symbolicznej śmierci

Czy argumenty środowiska „Gazety Wyborczej” sprzed sześciu lat w sprawie pochówku Czesława Miłosza na Skałce dziś przestały mieć znaczenie? – zastanawia się publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 15.04.2010 01:14

Splendor symbolicznej śmierci

Foto: Fotorzepa

Media ukuły zgrabny slogan, że Wawel dzieli Polaków. Nie, to nie Wawel dzieli Polaków, ale czynią to ci, którzy nie potrafią uszanować decyzji rodziny i metropolity krakowskiego dotyczącej pochowania Lecha Kaczyńskiego w królewskiej nekropolii. Nie oznacza to, że uważam wszystkich przeciwników tego wyboru za ludzi złej woli. Ale czym innym byłaby dyskusja przed decyzją kardynała Stanisława Dziwisza, a czym innym jest dziś, gdy towarzyszą jej internetowe wezwania do kolejnych pikiet przed kurią przy ulicy Franciszkańskiej.

Rozumiem doskonale mieszkańców stolicy, którzy woleliby, aby twórca Muzeum Powstania Warszawskiego i syn powstańca z 1944 roku spoczął w powstańczej kwaterze na Powązkach. Ale Lech Kaczyński po tym, gdy był prezydentem Warszawy i stworzył Muzeum Powstania, został prezydentem całej Rzeczypospolitej. Jak żaden z jego poprzedników dbał, aby wspólna tradycja szacunku dla niepodległości połączyła wszystkie ziemie Rzeczypospolitej od Szczecina po Rzeszów. Właśnie z tego powodu w 2008 roku odwiedził wiele miejsc w Polsce w 90. rocznicę odzyskania niepodległości.

Wawel jest miejscem symbolicznym dla całej Polski. A śmierć Kaczyńskiego dotyczy całego państwa, a nie tylko Warszawy. Była tragicznym wypełnieniem do końca obowiązku wobec ojczyzny i zdarzyła się w przejmująco wymownym miejscu. Uzasadniony jest więc postulat, aby złożyć ciało prezydenta tuż obok szczątków generała Władysława Sikorskiego, ofiary innej tragicznej katastrofy lotniczej.

Decyzja o pochowaniu prezydenta na Wawelu zaskoczyła wielu Polaków. Ale reakcją na falę niestosownych protestów w mediach i pikietę w Krakowie było oburzenie i poparcie dla wawelskiego pogrzebu. Najwyraźniej Polacy dostrzegli, że niepokojąco wiele haseł podczas tych protestów kojarzy się z haniebną fobią antykaczyzmu, która zatruwała czas prezydentury Lecha Kaczyńskiego.

Jeszcze jedno. Dyskusję o miejscu pochówku głowy państwa prowokuje dziś to samo środowisko, które sześć lat temu w najostrzejszych słowach oburzało się zadawaniem pytań, czy Czesław Miłosz powinien spocząć na krakowskiej Skałce.

Marek Wawrzkiewicz, prezes Związku Literatów Polskich, pisał wówczas w imieniu swojej organizacji: „Jesteśmy przekonani, że należy mu się miejsce spoczynku wśród największych Polaków, i dlatego wszelkie targi i spory na temat miejsca spoczynku Miłosza uważamy za w najwyższym stopniu niestosowne”. Krakowska Unia Wolności głosiła z kolei, że wszelkie głosy sprzeciwu wobec pochowania Miłosza na Skałce przynoszą wyłącznie wstyd ich autorom. A profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisław Waltoś pytał uczestników protestów, czy „przychodzi im do głowy, że ktoś odważyłby się naruszyć powagę i smutek” w chwili, gdy oni sami udadzą się na miejsce wiecznego spoczynku.

Wszystkie te teksty publikowała „Gazeta Wyborcza”, która dziś uznała za stosowne, aby w komentarzu podpisanym przez całą redakcję zdystansować się od decyzji o pochowaniu prezydenta na Wawelu. Czy argumenty środowiska „Gazety” w sprawie pochówku Czesława Miłosza sprzed sześciu lat dziś przestały mieć znaczenie? Czy wtedy też sugerowano, by poczekać z wyborem miejsca pochówku na wynik jakiejś społecznej debaty? Czy może po prostu nie dotyczą one Lecha Kaczyńskiego?

Wtedy odrzucałem obelżywe argumenty naruszające pamięć Miłosza. Wskazywałem jednak, że nie wolno ignorować wątpliwości tych katolików, którzy powoływali się na demonstracyjne poparcie Miłosza dla aborcji na żądanie czy dla parady homoseksualnej w Krakowie. Nie miałem jednak wątpliwości, że sprawę kończy decyzja ojców Paulinów, którzy uznali, że poeta może spocząć w krypcie na Skałce. Decyzja zapadła, koniec, kropka.

Na pogrzeb Lecha Kaczyńskiego przyjadą przywódcy z całego świata. Co bardzo rzadko się zdarza – obecni będą przywódcy dwóch supermocarstw: Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew. Już z tego powodu uroczystość będą relacjonować setki światowych stacji. Dla tak prestiżowej uroczystości krakowski Rynek i wawelskie wzgórze z jej przepiękną złotą katedrą jest godnym miejscem.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/04/15/splendor-symbolicznej-smierci/]Skomentuj[/link][/ramka]

Media ukuły zgrabny slogan, że Wawel dzieli Polaków. Nie, to nie Wawel dzieli Polaków, ale czynią to ci, którzy nie potrafią uszanować decyzji rodziny i metropolity krakowskiego dotyczącej pochowania Lecha Kaczyńskiego w królewskiej nekropolii. Nie oznacza to, że uważam wszystkich przeciwników tego wyboru za ludzi złej woli. Ale czym innym byłaby dyskusja przed decyzją kardynała Stanisława Dziwisza, a czym innym jest dziś, gdy towarzyszą jej internetowe wezwania do kolejnych pikiet przed kurią przy ulicy Franciszkańskiej.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
felietony
Przykra prawda o polityce międzynarodowej
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Donald Tusk zapowiada rekonstrukcję. Rząd bardziej niż rekonstrukcji potrzebuje wizji
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu