Warto to odnotować, bowiem jak dotąd nawet w największych emocjach żaden polski dziennikarz, niezależnie od politycznej opcji, nie uległ do tego stopnia starej, ale jak widać możliwej do ożywienia poetyce "towarzysz Stalin w swoim wiekopomnym przemówieniu przygwoździł trockistowsko-bucharinowskich najmitów faszyzmu..."
W "Gazecie Wyborczej" Paweł Wroński przestrzega profesora Kleibera, który ośmielił się zapostulować dyskusję między naukowcami z komisji Millera a profesorami wspierającymi zespół Macierewicza.
"Kleiber uważa, że naukowiec z naukowcem dogadają się na gruncie twardych danych. Nie dostrzega, że równocześnie podważa to, co ustaliły dotąd komisja Millera i prokuratura" - czujnie zauważa Wroński. Jak na razie profesor Kleiber winny jest więc chyba tylko politycznej ślepoty ("ślepi jesteście jak kocięta, nie potraficie demaskować wrogów" - zauważył kiedyś melancholijnie Josif Wissarionowicz), ale jak uczy historia, od tego bardzo już blisko do statusu wroga. Strzeżcie się, profesorze Kleiber, za moment okaże się, że już 15 lat temu zwerbował was wywiad japoński, 10 lat temu - niemiecki, a 5 lat temu - paragwajski.
Charakterystyczna stylistyka.