Biedaczyna z Asyżu posłuchał głosu Chrystusa. Rozdał swoje bogactwa i przywdział skromny habit. Porzucił przepych i ruszył odbudowywać Kościół. Nie tylko ten materialny, ale głównie duchowy. To on z bosymi stopami zaczął wzywać ludzi do czynienia pokuty. Czynił to do końca swoich dni. Umarł, położony na własne życzenie bez ubrań na gołej ziemi, w sobotę 4 października 1226 roku.

„Idź i odbuduj mój Kościół" – te słowa usłyszał 13 marca 2013 roku w Kaplicy Sykstyńskiej argentyński kardynał Jorge Mario Bergoglio, dziś znany nam jako papież Franciszek I. Były arcybiskup Buenos Aires jest jezuitą. Nigdy nie zabiegał o godności. Żył skromnie. Gdy został metropolitą argentyńskiej stolicy zrezygnował z pałacu arcybiskupiego. Wybrał ubogie mieszkanie. Sam sobie sprzątał, gotował, prał. Często można było go spotkać w autobusie komunikacji publicznej. Gdy w 2001 roku Jan Paweł II kreował go kardynałem poprosił wiernych, by zebrane dla niego pieniądze na podróż do Rzymu oddali ubogim. Wieczorem 13 marca 2013 roku na balkonie Bazyliki św. Piotra poprosił wiwatujący tłum o modlitwę.

Dziś Kościół targany różnymi skandalami i spiskami potrzebuje odnowy oraz spokoju. Potrzebuje powrotu do ubóstwa i prostoty. To przyciąga. A dziś Kościołowi potrzeba świadków – prawdziwych świadków wiary. „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom" (Mt 11, 25). Prostaczkowie – jeden z XIII, drugi z XXI wieku...