Justyna jest tylko jedna

Justyna Kowalczyk znowu uciekła do przodu. Tym razem jej plecy podziwia lista najbogatszych.

Publikacja: 05.10.2013 16:40

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Nasi bogacze niewprawni są w swoim rzemiośle. Skąd to wiem? Bo o nich niewiele słyszę, choć każdego roku wypada mi na podłogę z jakiejś gazety ich spis. Lista najbogatszych Polaków. Gdy zdarzyło się, że obejrzałam coś więcej poza jej okładką, to czytanie tych nazwisk okazywało się niewiele bardziej fascynujące niż lektura listy anonimowych lokatorów, która, w czasach, gdy nie mieliśmy pojęcia o ochronie danych osobowych, ozdabiała korytarze bloków i kamienic. Ci sami pierwsi zamieniają się na niej miejscami. Jak na weselnej zabawie z krzesłami. Tam też, gdy jakaś panienka wyląduje na podłodze i pokaże wyższy kawałek nogi beczka śmiechu jest gwarantowana.

Mój niedosyt względem zbyt małego ich rozgłosu nie jest deficytem lansu w sensie montowni pierduł. Nie tęsknię do jeszcze większej ilości kapelusików, cwanych węzłów z szaliczka, kretyńskich oprawek okularowych i „modowych", żałosnych szałów. Nie o to chodzi. Tylko o to, że mamy naszych bogaczy, ale czy to po nas, po naszym kraju widać? O jakiejś Peggy Gugenheim, drugich Porczyńskich, mecenasie podobnym do Witalija Kliczki możemy sobie pomarzyć.

Nie wiem, na które miejsce, której setki załapuje się Justyna Kowalczyk w tym spisie, ale to nie ma znaczenia. Wspaniałomyślność to sprawa nie tyle kasy, co klasy.

Młody, znajomy prawnik wrócił właśnie z całodziennej wycieczki służbowej wypasioną bryką. Uczestniczył w super transakcji bogacza z tej listy. Miliarder cały dzień, mając obok siebie towarzysza podróży, pożywiał się jakimiś słodkimi smakołykami i owocami wyciąganymi z ukrycia, spod siedzenia. Nie był w stanie, choćby dla pozoru i elementarnej kultury, poczęstować młodziaka, który dla niego pracował. Czy komukolwiek chciałoby się spojrzeć pozasłużbowo na takiego parweniusza?

A dar Justyny na rzecz dzieci z mukowiscydozą – duża, żywa gotówka - to nie jazda na współczuciu dla chorych maluchów w celu zwiększenia sprzedaży wody mineralnej, kosmetyków i czego tam jeszcze. Ani nie zakładanie firmy pod charytatywnym picem. Coś mi zresztą podpowiada, że gdyby naprawdę odpalano obiecane grosiki od sprzedaży tego wszystkiego, to nie byłoby kłopotów z finansowaniem medycyny.

Mam nadzieję, że o darze Justyny nikt nie śmie zrobić wstrętnej uwagi, że na biedną nie trafiło. Mówią tak zazwyczaj ci, którym najtrudniej oderwać własną złotówkę od piersi. Wobec cudzej nędzy, albo pustego, kościelnego koszyczka, który bez ambicji i wstydu sobie przekazują, gotowi są zawsze wytaczać szerokie, roztropne, historyczne, filozoficzne i obyczajowo - telewizyjne argumenty przeciw tej mizernej składeczce. Wszystkie teorie świata i żale przystosują do obrony swojej monety, nie wyłączając zapewnień o osobistej, światłej linii z Panem Bogiem i moralnego potępienia wobec winnych własnemu ubóstwu.

Jeżeli więc uważasz, że Justyna nic wielkiego nie poświęciła, to przynajmniej zaproś kolegów syna na kolację albo na lody. Co tam, kolegów. Dzieci szwagra. A może podeślesz coś dobrego ubogiej sąsiadce. Zaprosisz kogoś na święta. Kupisz kanapkę dworcowemu nędzarzowi. Alkoholik to, ale na los byś się z nim nie zamienił. Myślę, że nawet dla Justyny kwota, którą oddała jak królowa, za friko, jest czymś więcej, niż dla ciebie koszt talerza zupy. Ona, zresztą, co dzień przed ósmą rano jest już po pierwszym treningu.

TVP podała wiadomość o aukcji Justyny dość perfidnie. Dla odpowiedniego balansu dołożyła wieść o innej sportsmence, która chce sprzedać swój medal na rzecz chorej dziewczynki. Reporter zapytał małą, dla kogo jej przyjaciółka biegła po ten medal. „Dla siebie"- odpowiedziało dziecko. Mądrze i w poprzek głupiej, demoralizującej sugestii pytania. Justyna medali jakoś na razie nie sprzedaje, choć pewnie też już brakuje jej ścian. Woli dać gotówę. Ciekawe, dlaczego tak?

Będziemy mieli z niej jeszcze niejedną pociechę. I nie mam na myśli tylko wygranych zawodów, ani nawet czynów szlachetnego serca. To jest osoba niespotykanego u nas formatu. Justyna jest tylko jedna.

Nasi bogacze niewprawni są w swoim rzemiośle. Skąd to wiem? Bo o nich niewiele słyszę, choć każdego roku wypada mi na podłogę z jakiejś gazety ich spis. Lista najbogatszych Polaków. Gdy zdarzyło się, że obejrzałam coś więcej poza jej okładką, to czytanie tych nazwisk okazywało się niewiele bardziej fascynujące niż lektura listy anonimowych lokatorów, która, w czasach, gdy nie mieliśmy pojęcia o ochronie danych osobowych, ozdabiała korytarze bloków i kamienic. Ci sami pierwsi zamieniają się na niej miejscami. Jak na weselnej zabawie z krzesłami. Tam też, gdy jakaś panienka wyląduje na podłodze i pokaże wyższy kawałek nogi beczka śmiechu jest gwarantowana.

Pozostało 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę