Nasi bogacze niewprawni są w swoim rzemiośle. Skąd to wiem? Bo o nich niewiele słyszę, choć każdego roku wypada mi na podłogę z jakiejś gazety ich spis. Lista najbogatszych Polaków. Gdy zdarzyło się, że obejrzałam coś więcej poza jej okładką, to czytanie tych nazwisk okazywało się niewiele bardziej fascynujące niż lektura listy anonimowych lokatorów, która, w czasach, gdy nie mieliśmy pojęcia o ochronie danych osobowych, ozdabiała korytarze bloków i kamienic. Ci sami pierwsi zamieniają się na niej miejscami. Jak na weselnej zabawie z krzesłami. Tam też, gdy jakaś panienka wyląduje na podłodze i pokaże wyższy kawałek nogi beczka śmiechu jest gwarantowana.
Mój niedosyt względem zbyt małego ich rozgłosu nie jest deficytem lansu w sensie montowni pierduł. Nie tęsknię do jeszcze większej ilości kapelusików, cwanych węzłów z szaliczka, kretyńskich oprawek okularowych i „modowych", żałosnych szałów. Nie o to chodzi. Tylko o to, że mamy naszych bogaczy, ale czy to po nas, po naszym kraju widać? O jakiejś Peggy Gugenheim, drugich Porczyńskich, mecenasie podobnym do Witalija Kliczki możemy sobie pomarzyć.
Nie wiem, na które miejsce, której setki załapuje się Justyna Kowalczyk w tym spisie, ale to nie ma znaczenia. Wspaniałomyślność to sprawa nie tyle kasy, co klasy.
Młody, znajomy prawnik wrócił właśnie z całodziennej wycieczki służbowej wypasioną bryką. Uczestniczył w super transakcji bogacza z tej listy. Miliarder cały dzień, mając obok siebie towarzysza podróży, pożywiał się jakimiś słodkimi smakołykami i owocami wyciąganymi z ukrycia, spod siedzenia. Nie był w stanie, choćby dla pozoru i elementarnej kultury, poczęstować młodziaka, który dla niego pracował. Czy komukolwiek chciałoby się spojrzeć pozasłużbowo na takiego parweniusza?
A dar Justyny na rzecz dzieci z mukowiscydozą – duża, żywa gotówka - to nie jazda na współczuciu dla chorych maluchów w celu zwiększenia sprzedaży wody mineralnej, kosmetyków i czego tam jeszcze. Ani nie zakładanie firmy pod charytatywnym picem. Coś mi zresztą podpowiada, że gdyby naprawdę odpalano obiecane grosiki od sprzedaży tego wszystkiego, to nie byłoby kłopotów z finansowaniem medycyny.