Reklama

Potrzebna debata w Kościele

Ks. Jacek Prusak SJ: Walcząc z „Tygodnikiem Powszechnym”, abp Józef Michalik skazany jest na porażkę, z której zresztą rozliczy go historia – pisze publicysta

Publikacja: 10.01.2011 01:00

Potrzebna debata w Kościele

Foto: Tygodnik Powszechny

Red

Zastanawiając się, w jakim kierunku będzie ewoluował polski katolicyzm, autorzy „Raportu o Kościele w Polsce” („Rzeczpospolita”, 9 grudnia 2010 r.), zadają pytanie: Czy to normalne, że w wolnej Polsce nie zdarzyło się, by do wspólnej debaty usiedli przedstawiciele wszystkich środowisk katolickich – od „Tygodnika Powszechnego” po Radio Maryja? Jak uleczyć tę chorobę?

[srodtytul]Wybór metropolity[/srodtytul]

Ewa Czaczkowska, Tomasz Królak i Marcin Przeciszewski piszą dalej „Głos kościelnych autorytetów winien brzmieć ponad wszelkimi podziałami partyjnymi. (…) Groźna dla przyszłości chrześcijaństwa może być niechęć i agresja, które pojawiają się we wzajemnych relacjach katolików” („Na skrzyżowaniu kościelnych dróg”, „Rzeczpospolita”, 9 grudnia, s. 20).

Jako redaktor „Tygodnika” podzielam ich niepokój i zgadzam się z ich diagnozami. Jak jednak ma dojść do katolickiego okrągłego stołu, skoro przewodniczący episkopatu abp Józef Michalik w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” pod wiele mówiącym tytułem „Nie dajmy się podzielić” (piątek, 17 grudnia) całą mocą swojego „urzędu” stwierdza: „(…) Radio Maryja winno nieustannie czynić swoje przesłanie jeszcze bardziej ewangelicznym, jeszcze bardziej teologicznym, ale to jest zadanie także dla każdego z nas i powinniśmy to wyzwanie podejmować każdego dnia. Radio Maryja ma tylko jedną wielką „wadę”, z której na pewno nigdy się nie poprawi: nie jest „Tygodnikiem Powszechnym”.

Trudno racjonalnie polemizować z takimi ocenami, ponieważ nie biorą one pod uwagę rzeczywistości. Ani Radio Maryja nie cieszy się takim społecznym i eklezjalnym zaufaniem, jakie przypisuje temu środowisku przewodniczący episkopatu, ani „Tygodnik” nie ma tak złej reputacji. Wręcz przeciwnie, w różnych środowiskach jego zaletą jest to, że nie przypomina „Naszego Dziennika”, ale zachowuje własny styl.

Reklama
Reklama

W odróżnieniu od podziału, który panuje w episkopacie w sprawie „imperium” ojca Rydzyka, w kwestii „Tygodnika” panuje między biskupami pluralizm opinii. Na łamach „Tygodnika” wypowiadają się hierarchowie równi i wyżsi rangą w statusie kościelnych szczebli od arcybiskupa Michalika i nie przeszkadza im fakt, że „Tygodnik” nie jest gazetą kurialną czy kopią toruńskiego pisma.

To, że w „Tygodniku” nie pojawia się głos metropolity przemyskiego, jest jego osobistym wyborem, a nie decyzją redakcji. Walcząc z „Tygodnikiem”, przewodniczący episkopatu skazany jest na porażkę, z której zresztą rozliczy go historia. „Tygodnik” nie ma ani takiego zaplecza finansowego, ani politycznego jak „koncern” ojca Rydzyka. Jego siłą nie są problematyczne koalicje i „różańce noszone przy karabinie”.

Młodzi ludzie pytani, dlaczego nie czytają pism katolickich, nie wskazują na „Tygodnik”, tylko na media ojca Rydzyka, które kojarzą im się z agresywnym katolicyzmem. Jeśli arcybiskupowi Michalikowi zależy na zmianie tego wizerunku, to nie osiągnie tego, atakując „Tygodnik”.

[srodtytul]Czytelnicy decydują[/srodtytul]

Przywołując „Tygodnik” w roli chłopca do bicia, metropolita przemyski potwierdza, że jest ono pismem opiniotwórczym. Jeśli to mu tak bardzo przeszkadza, to musi pamiętać, że nie jest to „wyróżnienie” odgórne – zależne od jego sympatii i poglądów. To czytelnicy „Tygodnika” decydują o tym, że pismo to ma dla nich taką rangę.

Jeśli dla budowania jedności w polskim Kościele potrzebny jest kościelny okrągły stół, to żaden rozsądny gospodarz nie pominie w zaproszeniach środowiska katolików, które identyfikuje się z „Tygodnikiem” bądź bierze go poważnie pod uwagę, nawet jeśli z nim nie sympatyzuje. Tak osiągnięta jedność będzie iluzoryczna, a dobre samopoczucie gospodarza krótkotrwałe. Dobrze o tym wiedzą katoliccy publicyści, których głos pojawił się w „Raporcie o Kościele”.

Reklama
Reklama

Na skrzyżowaniu kościelnych dróg nie ustawiajmy więc kolejnych kolczastych siatek między Toruniem a Krakowem, bo taka linia frontu jedynie kreuje wewnętrzne podziały i raczej odzwierciedla wewnętrzne lęki niż diagnozuje realne zagrożenia.

[i]Autor jest księdzem katolickim, jezuitą, redaktorem „Tygodnika Powszechnego”[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Gdyby Rosjanie finansowaliby dziś Leszka Millera, użyliby bitcoina
Opinie polityczno - społeczne
Stanisław Żaryn: Strategia bezpieczeństwa USA? Histeria niewskazana, niepokój uzasadniony
Analiza
Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Świat jako felieton Donalda Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Czy Grzegorz Braun nauczy Jarosława Kaczyńskiego odpowiedzialności?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama