Bo kto daje i odbiera...

Sam pomysł przyznania nagrody Kwadrygi Władimirowi Putinowi pokazał, jak silne jest lobby proputinowskie w Niemczech – zauważa filozof społeczny

Publikacja: 21.07.2011 19:32

Zdzisław Krasnodębski

Zdzisław Krasnodębski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Jak mówi stare polskie porzekadło, kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera. Jednak wiadomość, że Władimir Putin nie otrzyma nagrody Kwadrygi, to jedna z nielicznych dobrych wiadomości w ostatnich dniach.

Kryzys finansowy ciągle nie jest zażegnany, a Grecja po raz kolejny nie została "uratowana". Dotychczasowa strategia nie przynosi skutków. Coraz częściej mówi się o tym, że "restrukturalizacja długu" Grecji jest nieuchronna – co oznacza uznanie faktu, że stała się ona niewypłacalna. Nie wiadomo tylko, dlaczego polski złoty się nie umacnia tak jak frank szwajcarski, skoro – jak tłumaczył w Indiach minister spraw zagranicznych III RP – Polska gospodarka jest tego samego typu co niemiecka i ma doskonale zarządzane finanse. Gdyby jeszcze dzisiaj Niemcy miały markę, byłaby to waluta najbardziej pożądana w świecie – i wszystkim tym moim "polemistom", którzy sądzą, że jedynym miejscem pracy godnym Polaka w Niemczech jest nie katedra uniwersytecka, lecz zmywak, budowa lub plantacja szparagów, jeszcze bardziej popsułby się humor.

Zasady przyzwoitości obowiązują

Skutki polityczne kryzysu są trudne do przeceniania. Głosom realistów towarzyszą coraz głośniejsze wezwania do ściślejszej unii politycznej i ustanowienia wspólnej polityki gospodarczej. Niemiecki minister finansów w latach 1999 – 2005 Hans Eichel, odpowiedzialny za przyjęcie Grecji do strefy euro i uciszanie ówczesnych krytyków tej decyzji, wezwał Niemcy, by się nie ociągały i jeszcze bardziej zdecydowanie przejęły przywództwo w Europie.

Ostatnie kontrowersje dotyczące sprzedaży czołgów do Arabii Saudyjskiej, a także łodzi patrolowych dla Angoli, przypomniały obywatelom Republiki Federalnej, że ich tak pokojowo nastawiony kraj jest trzecim eksporterem broni na świecie. Jak twierdzi "The Economist", nadszedł czas, by Niemcy wyzbyły się nadmiernego idealizmu. Zdaniem cytowanego przez ten brytyjski tygodnik eksperta niemieckiego następuje "demoralizacja" niemieckiej polityki zagranicznej, co w gruncie rzeczy jest dostosowaniem się do tych standardów, jakich trzymają się sojusznicy Niemiec, na przykład USA czy Francja, która niedawno sprzedała Rosji okręty desantowe typu Mistral.

Tym bardziej optymistyczna jest wiadomość, że zasady przyzwoitości i "wartości Zachodu" nadal obowiązują w Republice Federalnej i że Niemcy – przy pewnej zachęcie ze strony Vaclava Havla i duńskiego rzeźbiarza Olafura Eliassona, poprzednich laureatów Kwadrygi, nie są skłonne przejść do porządku nad decyzją jury.

Władimir Putin nie pójdzie więc w ślady Andrzeja Szczypiorskiego i nie wygłosi przemówienia 3 października, w Dniu Niemieckiej Jedności.

Rosjanie lubią Niemców

Inna rzecz, że sam pomysł przyznania nagrody Władimirowi Putinowi pokazał, jak silne jest lobby proputinowskie w Niemczech. Rosjanie odwzajemniają się sympatią. Jak przypomniał w "Tagesspiegel" inny niemiecki ekspert, Niemcy są po Białorusinach najbardziej lubianym narodem w Rosji i Rosjanie czują się z nimi duchowo spokrewnieni. Nie podał niestety, na czym, zdaniem Rosjan, polega owo pokrewieństwo.

Nie wydaje mi się jednak, by prawdą było, że – jak twierdzi ów ekspert – w Niemczech wizerunek Rosjan jest głównie negatywny. Rosja zawsze mogła liczyć na swych przyjaciół w Niemczech i w ogóle na taryfę bardzo ulgową. Polityczna sympatia do Rosji jest w niemieckim społeczeństwie większa niż sympatia do USA. Republika berlińska dumna jest z pokojowej rewolucji roku 1989.

Milczy się jednak, kto mianowicie ustanowił NRD i podtrzymywał ów tak potępiany "reżim bezprawia". Przeszłość Putina nie przeszkadzała kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi uznać go za "krystalicznie czystego demokratę". Zazwyczaj o Rosji nie wspomina się, gdy potępia się Vertreibunsgstaaten – państwa, które są sprawcami "zbrodni wypędzenia".

Jak uspokajają niemieckie media oraz znany dobrze Polakom ambasador Grinin, teraz na placówce w Berlinie sprawa nie odbije się negatywnie na stosunkach niemiecko- rosyjskich. Właśnie zaczęły się coroczne konsultacje obu rządów oraz spotkanie forum obywatelskiego. Mają zostać podpisane ważne umowy gospodarcze. Koncern RWE już zawarł strategiczne partnerstwo z Gazpromem, który przejmie znaczną część linii przesyłowych należących do RWE (zapewne także w Polsce), by ten mógł się skoncentrować na rozwijaniu technologii węglowych.

Może dać mu Nike...

Niemcy od czasu do czasu przypominają jednak o łamanych w Rosji prawach człowieka i prawach obywatelskich, o czym zapominają polskie władze i ich autorytety. Polska pod rządami Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego gotowa jest przymknąć oczy na wszystko. Krajowa piarowa brawura zamienia się za granicą w kontakcie z możnymi tego świata w cichutki, zgodliwy pisk.

Być może więc odebranie nagrody Kwadrygi jest dobrą okazją, by wzmocnić polsko-rosyjskie pojednanie? Skoro generał Janicki, który "perfekcyjnie" przygotował wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Smoleńsku, został awansowany na wyższy stopień, to i premier Putin mógłby dostać jakąś polską Kwadrygę lub Nike – może wspólnie z Donaldem Tuskiem? – za perfekcyjną inscenizację żałoby oraz "najbardziej przejrzyste śledztwo", które przyczyni się do dalszego umacniania przyjaźni polsko-rosyjskiej oraz pozycji Polski w świecie. Skwapliwych jurorów na pewno wśród polskich elit nie zabraknie.

Autor jest profesorem Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz współpracownikiem "Rzeczpospolitej"

Jak mówi stare polskie porzekadło, kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera. Jednak wiadomość, że Władimir Putin nie otrzyma nagrody Kwadrygi, to jedna z nielicznych dobrych wiadomości w ostatnich dniach.

Kryzys finansowy ciągle nie jest zażegnany, a Grecja po raz kolejny nie została "uratowana". Dotychczasowa strategia nie przynosi skutków. Coraz częściej mówi się o tym, że "restrukturalizacja długu" Grecji jest nieuchronna – co oznacza uznanie faktu, że stała się ona niewypłacalna. Nie wiadomo tylko, dlaczego polski złoty się nie umacnia tak jak frank szwajcarski, skoro – jak tłumaczył w Indiach minister spraw zagranicznych III RP – Polska gospodarka jest tego samego typu co niemiecka i ma doskonale zarządzane finanse. Gdyby jeszcze dzisiaj Niemcy miały markę, byłaby to waluta najbardziej pożądana w świecie – i wszystkim tym moim "polemistom", którzy sądzą, że jedynym miejscem pracy godnym Polaka w Niemczech jest nie katedra uniwersytecka, lecz zmywak, budowa lub plantacja szparagów, jeszcze bardziej popsułby się humor.

Pozostało 80% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił