„Strasznie przepraszam, ale był korek!" – to usprawiedliwienie (?) budzi we mnie najgorsze uczucia. To już lepiej powiedzieć: „Koń mi zgubił podkowę i okulał. Gdzie tu jest kowal?". Też jest to bezczelne kłamstwo, ale przynajmniej nosi znamiona fantazji. A co odpowiedzieć temu o tych korkach? „Matko boska! Korek??? W środku miasta?! I to o której?! Czwarta po południu! No, świat się kończy!".
Przecież korki są co dzień, w tych samych miejscach i o tej samej porze. No, w piątki większe. Ale on to wie. I wie, że ja to wiem. On liczy, że ja pomruczę: „No, tak... no, tak...". Czyli godzę się na to, że gadam albo z kłamcą, albo z głupkiem. Niech sobie wybierze, co woli. Ale może spotkaliśmy się obgadać jakąś sprawę i teraz na start mam o nim dwie wiadomości: kłamie i jest niesolidny. Albo przynajmniej beztroski. I rób tu z nim interesy.