Ma dużą intuicję – tak najczęściej charakteryzują Szanajcę jego współpracownicy. Potrafi wyczuć właściwy moment, dobrać sposób realizacji projektu i konsekwentnie doprowadzić go do końca. Ma też dar dobierania współpracowników. Kilku najbardziej zaufanych pracuje z nim od wielu lat. Szanajca potrafi słuchać swoich doradców. Nie jest konfliktowy, ale długo i skutecznie polemizuje, gdy jest przekonany o swych racjach.
To, zdaniem współpracowników i konkurentów, tajemnica sukcesu Dom Development. A sukces jest niewątpliwy. Firma przez 12 lat zbudowała ponad 11,2 tys. mieszkań i domów jednorodzinnych. Jest w trakcie realizacji kolejnych 2,8 tys. lokali o wartości ok. 1,7 mld zł.
Notowana od jesieni 2006 r. na giełdzie spółka jest dzisiaj, po sporych przecenach, jakie dotknęły także branżę deweloperską, wyceniana na 1,7 mld zł. Prezes bezpośrednio kontroluje ponad 7 proc. akcji. W ubiegłym roku jego majątek „Wprost” wyceniał na 315 mln zł, co dawało mu 79. miejsce na liście 100 najbogatszych Polaków.
Początki kariery Jarosława Szanajcy, prawnika po Uniwersytecie Warszawskim, to połowa lat 80. i praca w Społecznym Zjednoczeniu Przemysłowym Libella. Zaczynał od stanowiska asystenckiego, by po dwóch latach zostać dyrektorem... zakładów odzieżowych. Początek lat 90. to już budownictwo – przez kilka lat był prezesem przedsiębiorstwa budowlanego Gres-Investi.
W 1996 r. założył Dom Development. Deweloper, od początku kojarzony z Warszawą, buduje zarówno tańsze mieszkania daleko od centrum oraz domy jednorodzinne, jak i jedne z najdroższych w kraju apartamentów (np. Opera w pobliżu parku Saskiego). Od miesięcy spółka podaje, że chce za kilka lat być obecna we wszystkich dużych polskich miastach. – Szanajca dobrze przemyślał ekspansję, którą przygotowuje. I poza Warszawą odniesie sukces – uważa szef jednej z konkurencyjnych firm.