Były trzykrotny mistrz Formuły 1 Niki Lauda, który przed laty rozważał zaangażowanie się w linie lotnicze SkyEurope, nie wierzy, że znajdzie się inwestor, który zechce je ocalić. O swym niegdysiejszym zainteresowaniu tanim słowackim przewoźnikiem i przyczynach jego późniejszego upadku były austriacki kierowca opowiedział w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Sme” z Bratysławy.
- SkyEurope miał zły model biznesowy i kompletnie zły biznesplan. Zakładał on szybką ekspansję na koszt akcjonariuszy spółki. W bardzo krótkim czasie firma chciała zgromadzić znaczna flotę 16-18 samolotów tak, by liczba podróżnych jak najszybciej przekroczyła masę krytyczną, a linie osiągnęły znaczny udział w rynku. SkyEurope uruchomił więc swoje bazy tylko w Bratysławie, ale także w Pradze, Warszawie, czy Budapeszcie, na nawet w Wiedniu. Zarząd od pierwszego dnia funkcjonowania firmy wydał setki milionów euro, a ta przynosiła coraz większe straty. Zysku nie było, bo koncepcja szybkiego rozwoju wielu różnych rynkach, w tym samym czasie po prostu nie działa – zdiagnozował Lauda.
Menedżerowie SkyEurope twierdzą jednak, że prowadzą negocjacje z potencjalnymi inwestorami dla spółki. Efektem miałoby być wskrzeszenie marki i „nowe otwarcie”. Co na to właściciel linii, Niki?
- Dlaczego linie lotnicze miałaby szukać inwestora dopiero teraz, a nie wtedy, gdy jeszcze funkcjonowały na rynku? Image SkyEurope, po złożeniu przez spółkę wniosku o upadłość, jest bardzo zły. Aby poprawić reputację marki, potrzebne byłyby więc olbrzymie inwestycje w marketing. Nie rozumiem więc takich głupich wypowiedzi – podsumował były kierowca Formuły 1.
Lauda aż dwa razy miał okazje stać się współwłaścicielem SkyEurope. Pierwszy raz przed sześciu laty, drugi – trzy lata później. - Zanim uruchomiłem linie Niki spotkałem się z założycielami SkyEurope i starał się dowiedzieć, czy istnieje jakakolwiek możliwość uczestniczenia w rozwoju tej spółki. Jednak Christian Mandl i Alan Skowronek chcieli mnie wtedy wykorzystać jedynie jako narzędzie marketingowe do przyciągnięcia pasażerów z Wiednia do Bratysławy i linii SkyEurope. Odmówiłem. A kiedy zorientowałem się, jak działa ta firma, zdecydowałem, że nie zaangażuję się w nią i założyłem własne linie lotnicze w Wiedniu – wspomina dziś Lauda.