To efekt postawienia przez Polskę, podczas trudnych negocjacji w sprawie nowego budżetu Unii Europejskiej, przede wszystkim na pieniądze z polityki spójności (regionalnej), a dopiero potem na te płynące z polityki rolnej.

Tak przynajmniej przedstawia to Stanisław Kalemba, minister rolnictwa podkreślając, że tego swoistego targu, w którym poświęcono kilka miliardów z przyszłego programu rozwoju obszarów wiejskich (PROW 2014-2020), aby zyskać o kilka miliardów więcej na politykę spójności, dokonano zarówno podczas rozmów na szczytach unijnych, jak i ustaleń na „podwórku krajowym". Jak podkreśla minister Kalemba częścią tego porozumienia było zapewnienie płynące od samego premiera Donalda Tuska, że „brakujące" pieniądze na rozwój obszarów wiejskich zostaną wygospodarowane z noweli puli pieniędzy na politykę regionalną (Polska ma dostać na nią 72,9 mld euro). I do tego momentu wszystko się zgadza. Tyle że teraz kiedy resort rolnictwa stara się wyegzekwować te ustalenia przekładając zapewnienia polityczne na kształt nowych programów operacyjnych (regionalnych i krajowych) finansowanych z polityki spójności to robi się już „mały" problem, bo ani resort rozwoju regionalnego, ani marszałkowie (oni szczególnie) nie palą się do wyłożenia ze swych programów brakującej (poświęconej na szczycie UE)  kwoty na rozwój obszarów wiejskich.

Trudno nie zrozumieć włodarzy województw, bo to marszałkowie zarządzają programami regionalnymi i nie chcą, aby ktoś zabierał im pieniądze (lub odgórnie o nich decydował) z dużym trudem wywalczone. Z drugiej jednak strony warto przypomnieć, że obszary wiejskie stanowią około 93 proc. kraju. Do tego wydaje się, że jeśli chodzi o pieniądze unijne (a może tym bardziej, że chodzi o nie) powinna obowiązywać zasada: pacta sunt servanda (łac. umów należy dotrzymywać) i jeśli rzeczywiście zyskaliśmy kilka miliardów więcej na politykę regionalną kosztem rozwoju wsi to może warto te kilka miliardów wysupłać i zainwestować (oczywiście „inteligentnie" w myśl wytycznych UE) na obszarach wiejskich. Nieco sporna pozostaje też wysokość brakującej kwoty. Minister Kalemba mówi o 4,5 mld euro, a premier już tylko o 4 mld euro.

Niezależnie jednak od tego zważywszy, że brakujące miliardy mają pochodzić aż z szesnastu programów regionalnych (w resorcie rolnictwa mówi się o 10 proc. ich budżetów) i co najmniej trzech programów krajowych chyba nie ma o co mocno kruszyć kopii, bo „składka" z pieniędzy na politykę spójności na rozwój obszarów wiejskich nie będzie znowu tak duża, a pieniądze europejskie i tak trafią do naszego kraju.