Mogliśmy przekonać się o tym, gdy spowolnienie wzrostu tamtejszego PKB poniżej 7 proc. w 2015 r. wywołało obawy o załamanie gospodarki. Mogą one wydać się przesadzone.
Podczas gdy świat trzęsie się nad ich gospodarką, Chińczycy robią swoje. Nie ograniczyli aktywności na rynkach zagranicznych. Wręcz ją zwiększają. Potwierdza to wzrost ich inwestycji za granicą. Ekonomiści HSBC są zdania, że sytuacja w kraju motywuje Chińczyków do ekspansji inwestycyjnej, bo pozwala zrównoważyć słabsze wyniki na rynku macierzystym.
Do niedawna chińskie inwestycje zagraniczne skupiały się na rynkach wschodzących i w sektorze wydobywczym. Obecnie nacisk kładziony jest na modernizację przemysłu i pobudzanie konsumpcji krajowej, która ma być nowym silnikiem napędowym PKB, zastępując kulejący eksport.
W inwestycjach chińskich na znaczeniu zyskują rynki rozwinięte z know-how potrzebnym do przeobrażenia Chin z producenta tanich i prostych dóbr w dostawcę zaawansowanych rozwiązań. Na radarze są też producenci dóbr pożądanych przez rosnącą chińską klasę średnią.
W efekcie Chińczycy coraz więcej inwestują w Europie, co jest jak „manna z nieba" dla naszego kontynentu. Potrzebuje on inwestycji, by odbić się od gospodarczego dna, a jednocześnie dysponuje rozwiniętą bazą technologiczną i wachlarzem silnych marek konsumenckich.