Zawsze przy nawiązywaniu współpracy z polskimi firmami zadaje parę pytań – czy pan zrobił to, czy pan zrobił tamto. Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, oznacza to, że albo po drugiej stronie jest jakiś przejściowy kłopot biznesowy, albo zła wola. Jeżeli zła wola – spotkamy się w sądzie. Jeżeli zawirowanie, staramy postawić się w sytuacji mediatora, który próbuje znaleźć jakieś rozwiązania satysfakcjonujące dla obydwu stron. Bez żadnych emocji. Nie osiągnie się lepszych rezultatów, nawet na drodze prawnej. A zarżnięcie biznesu nie ma żadnego sensu, bo wówczas w ogóle nie odzyska się pieniędzy.
Ile sprawy trwają?
To zależy przede wszystkim od kraju. W Niemczech sprawy trwają bardzo krótko. Ale mamy ostatnio sprawę w Senegalu. Windykacja trwa drugi rok. Spotykamy się nie z dłużnikiem, ale ze starszyzną rodzinną, która zgodziła się, że być może zmusi dłużnika do zapłaty, jeżeli dostanie nakaz od policji. Po prostu ci ludzie nie bardzo dowierzają, że powstała taka zaległość. Pomimo pełnej dokumentacji, pomimo dowodów dostarczenia towarów i tak dalej. Podobnie droga sądowa – w jednych krajach wystarczy zawiadomić sąd mailem i wysłać dokument potwierdzający należność, gdzie indziej potrzeba tłumaczeń przysięgłych do każdego kwitka.
Co bardziej sprzyja rozwojowi tego biznesu – kryzys czy dobra koniunktura?
Nie ma co ukrywać, każde zawirowanie jest dla nas okazją. Trzeba tylko wcześnie dostrzec symptomy i do kryzysu się przygotować. Na przykład w Brazylii dwa lata temu, w momencie kiedy budowano obiekty sportowe, a nie infrastrukturę, to ja wieszczyłem im, że tuż po igrzyskach będą mieli duży kryzys gospodarczy pogłębiany przez kryzys polityczny. Moi koledzy z Brazylii założyli więc filię w USA. To spowodowało dywersyfikację ich przychodów i możliwość obsługi innych klientów, których nie mieli wcześniej. Kryzys może być więc okazją. Ale z drugiej strony – niespecjalnie te kryzysy lubimy. Zapłata za kablówkę będzie ostatnią rzeczą, którą zrobi dłużnik. W momencie kryzysu płatności, od których nie zależy przetrwanie, są spychane na koniec kolejki.