Robert Gwiazdowski: Boczek i szczepionki

Posłuchałem przez chwilę dyskusji lekarzy na temat szczepionek. I przyszła mi ochota zapytać, czy uzgodnili już oni swoje stanowisko w sprawie jedzenia śniadań.

Publikacja: 06.10.2021 21:00

Robert Gwiazdowski: Boczek i szczepionki

Foto: Bloomberg

Jedni twierdzą, że to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Drudzy – że lepiej go w ogóle nie jeść. A jak już jemy, to czy lepsza jest owsianka czy jajka na boczku? Zdania są podzielone – jak w sprawie szczepionek. Każde uzasadniane jest wynikami badań. Najczęściej „amerykańskich" (lub ewentualnie „japońskich") naukowców. Inni naukowcy nie mają widocznie aż takiego autorytetu jak amerykańscy.

Różnica jest taka, że moja wątroba czy trzustka – jest moja. Moim wyborem jest dieta i związany z nią poziom insuliny czy kwasu moczowego w mojej krwi. Ale mój covid to nie tylko moja sprawa. Nie mam jednak zamiaru radzić nikomu, czy ma się szczepić, czy nie szczepić. I jedni, i drudzy muszą tylko pamiętać, że po drugiej stronie jest człowiek, który ma swoją wrażliwość i prawo wyboru.

Ten wstęp ma służyć refleksji nad poziomem nauki. Jak dwóch naukowców się spiera, czy progresja podatkowa jest dobra czy zła, to wypowiadają swoje własne sądy normatywne. Jak dyskutują o jej efektywności, to każdy ma wyniki jakichś „badań" na poparcie swoich tez. Ale o jej sprawiedliwości czy niesprawiedliwości badań nie ma. Medycyna uchodziła raczej za naukę deskryptywną. Okazuje się jednak, że nie. Co więcej – uszczypliwości zwolenników progresji pod adresem jej przeciwników to już „pikuś" w porównaniu z uszczypliwościami lekarzy pod adresem kolegów mających inne opinie na temat jajek z boczkiem czy szczepionek.

Nauka zeszła na psy. I dobrze nam (naukowcom) tak. Nie przez przypadek w różnych rankingach prestiżu zawodowego pielęgniarka plasuje się wyżej niż lekarz, a robotnik wykwalifikowany wyżej niż inżynier i profesor.

Ale trudno się dziwić. Dzieci są oceniane w szkole pod kątem rozwiązywania testów (według narzuconego z góry klucza). Profesorowie na uczelniach pod kątem liczby „cytowań" i punktów za publikacje (według narzuconego z góry klucza, w którym czasopiśmie ta sama publikacja uzyska punktów więcej, a w którym mniej! Ta sama!). Odbywają się już szkolenia, jak pisać artykuły, żeby być cytowanym. Pisze się nawet na ten temat... artykuły. Naukowe oczywiście! Najlepszymi naukowcami są dziś ci, którzy cytują autorów będących recenzentami w wydawnictwach, w których chcą coś opublikować.

Kiedyś wydawnictwa płaciły autorom. Dziś autorzy zaczynają płacić wydawnictwom. A nawet jeśli nie sami autorzy, to instytucje, w których są oni afiliowani. Bo przecież miarą prestiżu instytucji jest liczba cytowań afiliowanych w nich autorów.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady WEI

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację