Energia odnawialna to dziś dla wielu krajów sektor napędzający gospodarczy wzrost i rozwój nowych technologii. Polska nie jest w czołówce tego wyścigu.
Planowane zmiany prawne mogą jeszcze sytuację pogorszyć. Mowa tu zarówno o rozwoju nowych, dużych elektrowni, jak i o małej, obywatelskiej energetyce. Ustawa regulująca ten sektor została przyjęta jeszcze przez poprzedni Sejm, również dzięki głosom PiS. Niestety, teraz wygląda na to, że zanim przepisy wprowadzające nowy system wsparcia dla energetyki odnawialnej na dobre wejdą w życie, mogą zostać istotnie zmienione. Do tego posłowie PiS przygotowali projekt ustawy regulującej, a właściwie ograniczającej lokalizację nowych projektów wiatrowych, który mocno uderza także w już istniejące farmy. O tym, jak te zmiany wpłyną na sektor odnawialnych źródeł energii (OZE), rozmawiali eksperci podczas debaty w redakcji „Rzeczpospolitej".
Odcięta gałąź
Obecnie około 90 proc. energii konsumowanej w Polsce pochodzi z węgla. Ta ze źródeł odnawialnych stanowi ok. 10–11 proc. Według porozumień zawartych w ramach Unii Europejskiej do 2020 r. w Polsce powinniśmy dojść do poziomu 15 proc.
– Na wyznaczony dla Polski wspólnie z Brukselą 15-procentowy cel dla energii z OZE w 2020 roku zrzucić się muszą sektory energii elektrycznej, transportu oraz ciepła i chłodu. Aby ten łączny cel osiągnąć, przyjmuje się, że w samym sektorze energii elektrycznej za mniej więcej cztery lata ok. 20 proc. zużywanej energii powinno pochodzić z OZE – mówił Paweł Puacz z kancelarii prawniczej Clifford Chance. – W ostatnich latach spośród różnych technologii OZE najdynamiczniej rozwijał się w Polsce sektor energetyki wiatrowej. Jednak proponowane zmiany prawa mogą zatrzymać ten proces.
Co producentom zielonej energii szykuje nowelizacja ustawy o OZE w proponowanym, przeredagowanym kształcie oraz projekt tzw. ustawy antywiatrakowej?