Interwencja wiceministra zdrowia Sławomira Neumanna w sprawie kontraktu dla okulistycznej Sensor Cliniq w Warszawie zachwiała w zeszłym tygodniu polską sceną polityczną. Ministra oskarżono o lobbing w sprawie prywatnej placówki, która straciła kontrakt z NFZ, i wywieranie nacisków na jego ówczesną prezes Agnieszkę Pachciarz. Neumann bronił się, że działał w ramach nadzoru nad NFZ i nie domagał się rozstrzygnięcia korzystnego dla kliniki, ale jedynie przestrzegania terminów odpowiedzi na odwołanie kliniki. A te, jak twierdzi w wywiadzie dla rp.pl pełnomocnik Sensor Cliniq, Paulina Kieszkowska-Knapik, zostały przekroczone ponad pięciokrotnie – zamiast po 14, prezes Pachciarz odpowiedziała po 70 dniach.
Sensor Cliniq dostała wypowiedzenie kontraktu w ramach kary z pobieranie dopłat do zabiegów refundowanych przez NFZ. Jako jedyny wśród 104 skontrolowanych, w tym czterech placówek okulistycznych. - W 2013 r. NFZ skontrolował cztery placówki, które oprócz Sensor Cliniq posiadały w 2012 r. kontrakty z Funduszem na planową hospitalizację okulistyczną na Mazowszu. Na podstawie ankiet stwierdzono, że w dwóch z nich pobierane były od pacjentów dodatkowe opłaty – mówi „Rz" Piotr Kalinowski z mazowieckiego oddziału NFZ.
Kontrolerom nie podobało się, że przy wyborze lepszej soczewki wszczepianej podczas operacji opłacanej przez fundusz pacjenci dopłacali różnicę między kosztem zabiegu a nowej soczewki. A ponieważ na dopłaty dostawali rachunki, łatwo było udowodnić klinice winę. Dopłaty uznał za podwójne finansowanie – pobieranie opłat jednocześnie od NFZ i od pacjenta. Sensor odwołał się od decyzji NFZ argumentując, że zakaz dopłat to bezpodstawne wywłaszczenie pacjentów ze składki – chorzy mieliby tracić pieniądze, które co miesiąc wpłacają na fundusz zdrowia. Paulina Kieszkowska-Kanpik znalazła interpretację konstytucjonalisty, który twierdzi, że wywłaszczanie ze składki jest niezgodne z konstytucją.
Oznaczało bowiem, że pacjent ma do wyboru skorzystanie z refundacji NFZ, która przy operacji zaćmy obejmowała prostą soczewkę korygującą wadę, albo opłacenie całości zabiegu przy wyborze lepszej soczewki. Według urzędników NFZ ustawa jasno precyzuje, w jakich sytuacjach można pobierać dopłaty – m.in. w przypadku leków i pobytów w uzdrowiskach. Nie ma w niej słowa o procedurach medycznych.
Zdaniem dr Marka Balickiego, byłego ministra zdrowia, argumenty Sensora przypominają dyskusję, o ile można przekroczyć prędkość. – To tak, jak byśmy kłócili się, czy można jechać o 200 czy o 80 km/h szybciej niż przewiduje ograniczenie. Sensor Cliniq dyktował te dopłaty zupełnie dowolnie i to wówczas, gdy operacje zaćmy były przeszacowane – NFZ płacił za nie o 30 procent więcej niż wynosił rzeczywisty koszt operacji. Czyli oszukiwał tych pacjentów podwójnie – dodaje Marek Balicki.