Dla komentatorów sportowych i kamerzystów byłaby to najnudniejsza impreza świata. Pokonanie maratońskiego dystansu zajęło maszynom dwie doby.

Dwunożne roboty wysokości kilkudziesięciu centymetrów biegły, a raczej szły, ze średnią prędkością 0,77 kilometra na godzinę. Niektóre często się przewracały, jeden zanim jeszcze przekroczył linię startu. Wszystkie jednak po upadku podnosiły się na dwie nogi.Pod drodze trzeba było im tylko wymieniać baterie.

Konstruktorzy mówią, że nie chodziło o prędkość, tylko o wytrzymałość maszyn i nie wszystkie zdały ten egzamin, niektóre nie dały rady i odpadły. Zwycięski robot po końcu maratonu machał rękami i ukłonił się publiczności.

Organizatorzy chcą, by w przyszłości maraton dwunożnych maszyn stał się imprezą międzynarodową.