Dwóch mieszkańców podwarszawskiego Legionowa sprzedało swoje mieszkania własnościowe. Cała operacja odbyła się bez większych problemów. Notariusz podpisał umowy, cena została zapłacona, a nowi posiadacze udali się do sądu wieczystoksięgowego, żeby wpisać siebie do ksiąg wieczystych. I sąd odmówił wpisu.
– [b]Okazało się, że mieszkania do nich nie należą, a akty notarialne są nieważne. Te dwa mieszkania przekształciliśmy bowiem z lokatorskich we własnościowe zwykłą umową pisemną[/b] – wyjaśnił Szymon Rosiak, prezes Legionowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Tak od lat robią spółdzielnie w całej Polsce. Umowa pisemna, w przeciwieństwie do notarialnej, nic nie kosztuje, więc wszyscy z niej chętnie korzystali.
– I raptem ustawodawca wykreślił lekką ręką przepis, który pozwalał na zwykłą formę pisemną. Tym samym skomplikował życie nam i wielu spółdzielcom – uważa Rosiak.
Stało się tak 31 lipca 2007 r. Wtedy weszła w życie nowelizacja [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=169950]ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych[/link], która spowodowało to zamieszanie. Zmiana nie była zamierzona. To był zwykły błąd, a że sama nowela budziła wątpliwości, to błąd ten spółdzielnie zauważyły późno.
W efekcie Legionowska Spółdzielnia Mieszkaniowa podpisała 1333 umowy pisemne, a warszawska SM Energetyka – 377. Spółdzielnie długo nic z tym nie robiły, bo wśród prawników nie ma jednomyślności, czy zwykła forma pisemna wystarczy czy też nie. Nie ma jej także wśród notariuszy. Wielu z nich do tej pory sporządza akty przenoszące spółdzielcze własnościowe prawa do lokalu ustanowione zwykłą umową pisemną, inni odmawiają. Tych ostatnich jednak, nie bez powodu, stale przybywa. W marcu 2008 r. [b]Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację notariuszowi, który odmówił sporządzenia aktu notarialnego darowizny takiego mieszkania. [/b]