O ile jednak w mieszkaniówce panuje dotkliwy spokój na rynku, więc każdy klient jest na wagę złota, o tyle w przypadku biznesu śmieciowego klient traktowany jest zupełnie inaczej. Pewnie dlatego, że czy dostanie pojemnik lub worek na śmieci na czas, czy po tygodniu, czy po miesiącu, i tak będzie musiał bez mrugnięcia okiem zapłacić za wywóz nieczystości, często więcej niż dotychczas.

Skąd takie przypuszczenia? Gmina tuż pod Warszawą. Do wywozu śmieci została wybrana znana, duża firma. Obiecano, że pojemniki na odpady będą dostarczone do 15 czerwca, podobnie jak harmonogram ich wywozu. Koniec miesiąca, a nie ma ani jednego, ani drugiego. Mieszkańcy denerwują się kolejnymi obietnicami wójta, że kontenery podjadą w kolejnych terminach. Kiedy dokładnie? Nie wiadomo. Jak zatem odebrać pojemnik, pokwitować jego odbiór? Urzędnik w gminie uspokaja: jeśli jest telefon w deklaracji śmieciowej, zadzwonią z firmy i się umówią!

Trudno uwierzyć w to, że telefonistka z firmy śmieciowej obdzwoni w ciągu doby czy dwóch tysiące mieszkańców gminy, by zapytać, kiedy może zostawić kosz na śmieci na ich posesji. Utoniemy w śmieciach.