Paweł Majtkowski, główny analityk Centrum Finansów Aviva wylicza, że od nowego roku osoba, która zdecyduje się na kredyt hipoteczny musi mieć w gotówce nie 10 ale nawet 18 proc. wkładu własnego.
- Banki będą wymagały 10 proc. wkładu, ale z własnej kieszeni trzeba też zapłacić prowizję, podatek czy koszty notariusza. Jeszcze do końca roku można rozpocząć drogę do kredytu na startych zasadach – pisze w poradniku Majtkowski.
Zaznacza przy tym, że w 2015 roku uzyskanie kredytu hipotecznego będzie trudniejsze. Zgodnie z zapisami Rekomendacji S wprowadzonej przez Komisję Nadzoru Finansowego osoby starające się o kredyt będą musiały posiadać oszczędności wynoszące 10 proc. ceny mieszkania, a nie 5 proc. jak dotychczas. Jednak to tylko teoria, bo wkład własny do kredytu to tylko początek kosztów, a banki nie finansują innych kosztów związanych z kredytem. A jest ich sporo: prowizja od kredytu to przeciętnie 2 proc., koszty notarialne wraz ze sporządzeniem wypisów oraz koszty wpisu hipoteki to dla przeciętnego mieszkania nawet 1 proc. jego ceny. Jeśli zatem kupujemy nowe mieszkanie od dewelopera musimy dysponować w gotówce równowartością 13 proc. jego ceny.
- Jeszcze więcej potrzeba, gdy kupujemy nieruchomość na rynku wtórnym – wyjaśnia analityk. - Wtedy dochodzą jeszcze prowizja dla pośrednika w obrocie nieruchomościami (2-3 proc.) oraz podatek od czynności cywilno-prawnych PCC (2 proc.). Kupujący takie mieszkanie musi zatem dysponować nawet 18 proc. jego ceny. Dla mieszkania o wartości 300 tys. zł oznacza to 54 tys. zł. Co ważne muszą to być realne oszczędności przyszłego kredytobiorcy, bo wkład własny nie może pochodzić z innych kredytów czy pożyczek.
Majkowski zaznacza, że dla wielu rodzin konieczność posiadania wkładu własnego może jednak być także mocnym bodźcem do rozpoczęcia oszczędzania. Aby uzbierać 54 tys. zł na wkład własny do mieszkania w cenie 300 tys. zł trzeba oszczędzać przez 5 lat kwotę 850 zł miesięcznie, przy założeniu że uzyskujemy rocznie 3 proc. odsetek.