Hotele w Polsce są ponownie zamknięte od 20 marca. Nasz kraj znalazł się w gronie państw z najsurowszymi restrykcjami dla branży. Obiekty turystyczne są zamknięte także w Austrii, Belgii, na Cyprze, w Wielkiej Brytanii, Słowacji oraz w Erytrei i Bhutanie.
Ireneusz Węgłowski, prezes Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, nie zna przesłanek, którymi kierował się rząd, zamykając hotele.
– Kontrole sanepidu nie wykazały uchybień. Branża zrobiła wszystko, by hotele były tak bezpieczne jak to tylko możliwe. Stosujemy się do najsurowszych wytycznych i zasad. Działamy w pełnym reżimie sanitarnym. Hotelarze są bardzo odpowiedzialni. Chcą przecież utrzymać biznes i miejsca pracy – podkreśla prezes Węgłowski. – Hotele zdały test już latem ubiegłego roku. Nikt nie słyszał o masowych zakażeniach w czasie wakacji spędzanych w hotelach – zwraca uwagę.
Nie ma też badań, które by pokazywały związek między pobytem w hotelu a rozprzestrzenianiem się koronawirusa. – Zamiast ograniczać przemieszczanie się ludzi, tak jak jest to w innych europejskich krajach, co automatycznie prowadzi do minimalizowania działalności hoteli, rząd zamyka całą branżę – mówi Ireneusz Węgłowski. – W efekcie ktoś, kto musi pojechać do innego miasta, choćby służbowo (np. prawnik czy lekarz), nie ma gdzie przenocować.
Każdy dzień lockdownu dla hoteli to utracone dochody. Branża powinna więc dostać odpowiednie rekompensaty.