Wszystko zależy od decyzji sądu (rejonowego). Za zwolnionego z opłat obywatela płaci notariuszowi państwo (według taksy). Takie wnioski jednak rzadko są składane. Dlaczego? Sędziowie twierdzą, że powody są dwa: po pierwsze wielu ludzi nie wie o takiej możliwości, po drugie w takich sprawach trudno o jednoznaczne i precyzyjne prawo (ludzie nie bardzo wiedzą, jak mają udowodnić, że nie stać ich na notariusza, skoro np. kupują mieszkanie sporej wartości, choć na kredyt).
Polskie prawo zna kilka rodzajów zwolnień z kosztów czy niektórych opłat dla najuboższych obywateli. Dzięki nim mogą załatwiać sprawy w sądzie. Niejednokrotnie bowiem nie byłoby ich stać na opłacenie wpisu.
– Do sądów bardzo często trafiają wnioski o zwolnienie z opłat – mówi „Rz” sędzia Marcin Łochowski, rzecznik Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. I dodaje, że w zależności od sądu 70 – 90 proc. z nich jest uwzględniana. Piszą je głównie ludzie starsi, utrzymujący się z niewielkich emerytur, załatwiający w sądzie konieczne, życiowe sprawy, np. podział majątku czy zniesienie współwłasności nieruchomości. Zwolnienie z opłat notarialnych to jednak zupełnie co innego. – Takie wnioski zdarzają się dziś bardzo rzadko, wręcz sporadycznie – twierdzi sędzia Łochowski.
Warunek zawarty w artykule 6 prawa o notariacie (przewidujący możliwość takiego zwolnienia) brzmi: „Jeżeli strona czynności notarialnej nie jest w stanie bez uszczerbku utrzymania koniecznego dla siebie i rodziny ponieść żądanego przez notariusza wynagrodzenia (...)”. – Bardzo trudno to udowodnić, biorąc spory kredyt – twierdzi sędzia Łochowski. – Banki bardzo rzetelnie badają zdolność kredytową swoich klientów. Rzadko kiedy przyznają go osobom, których nie stać na uiszczenie opłat u notariusza. Jednocześnie zanim sąd podejmie decyzję, także przygląda się wnioskodawcy i jego sytuacji finansowej. Gdyby było inaczej, z pewnością wielu bardziej obrotnych obywateli próbowałoby zaoszczędzić na notariuszu.
– Ten przepis jest praktycznie martwy – dodaje Robert Dor, warszawski notariusz. – W mojej kilkunastoletniej karierze zawodowej spotkałem się z takim zwolnieniem trzy, może cztery razy – twierdzi.