Przegłosowane przez posłów zmiany w przepisach mają skrócić, ciągnące się teraz miesiącami, procedury budowlane. Kluczem do tego jest likwidacja pozwoleń na budowę i zastąpienie ich rejestracją. Mimo że te zmiany budziły już sporo kontrowersji, Senat (który przed kilkoma dniami pracował nad ustawą) zdecydował się na dalsze uproszczenia, wprowadzając kilkadziesiąt poprawek. Wywołało to jeszcze większy niepokój części ekspertów.
[srodtytul]Fabryka bez kontroli[/srodtytul]
– Państwo całkowicie już przerzuci ryzyko związane z budową na inwestora – uważa Mariola Berdysz, dyrektor fundacji Wszechnica Budowlana. W tej chwili, mając pozwolenie w ręku, ma się niejako gwarancję, że inwestycja nie narusza przepisów dotyczących jej lokalizacji na działce. Tymczasem po wprowadzeniu zmian rola starostów ograniczy się do prostej rejestracji.
Jedna z senackich poprawek znosi nawet obowiązkowe kontrole nadzoru budowlanego, przeprowadzane obecnie po zakończeniu dużych inwestycji. Dzisiaj zanim nadzór wyda pozwolenie na użytkowanie, sprawdza, czy np. nowo postawiona fabryka nie narusza pierwotnego projektu budowlanego. Po zmianach dużo będzie zależało od tego, jakiego inwestor zatrudni projektanta i kierownika budowy, bo w praktyce na nich przeniesie się odpowiedzialność za inwestycję.
Według Marioli Berdysz nie wszyscy inwestorzy są kryształowi. Byłoby więc dobrze, gdyby w ślad za tą regulacją poszły zmiany w nadzorze budowlanym i zwiększyła się kontrola na budowach. Tymczasem tu będzie po staremu i nadal garstka inspektorów (ponad 2 tys. osób) będzie sprawdzać setki tysięcy sygnałów, nie zawsze zasadnych. A tych po wejściu w życie przepisów przybędzie.