Niestety, często bywa tak, że nawet fachowcy z polecenia nie sprawdzają się, gdy realizują kilka zleceń jednocześnie. Przekonała się o tym pani G. Ponieważ fachowcy przyszli od znajomych, nie podpisywała z nimi umowy. Powiedziała, co jest do zrobienia, otrzymała ustny kosztorys i wręczyła kilka tysięcy złotych na zakup materiałów. Zajrzała kilka razy wieczorem, czy panowie w ogóle pracują, i mimo że ekipy nie było w komplecie (bo ktoś wyjechał właśnie po klej czy farbę, a ktoś wyszedł po coś na kolację), nie awanturowała się.
Kiedy jednak do mieszkania pani G. musiała się już przenieść, a remont trwał, trochę się zdenerwowała. Ale w końcu terminu zakończenia roboty na piśmie nie miała. Potem się zezłościła, gdy kolejne drobiazgi ekipa wykańczała, kiedy już mieszkała, wciskając ją między innych klientów. Wściekła się jednak nie na żarty, gdy przy rozliczeniu zaufana ekipa z polecenia nie była w stanie przedstawić rachunków za zakup materiałów, na które wzięła pieniądze, ani wyliczyć, ile np. kleju konkretnej marki zużyła.
G. Załamała się jednak całkowicie, kiedy zdążyła już zapomnieć, jak została naciągnięta, a trzy miesiące po zakończeniu robót sufit w salonie zaczął odpadać. Z nadzieją, że fachowcy poczują się w obowiązku usunięcia usterki, zadzwoniła, by naprawili odparzony tynk. I co usłyszała od znajomych fachowców z polecenia, i to zanim nawet zdążyli obejrzeć efekty swojej pracy? – Sufit odpada? Ale to nie nasza wina, to wina dewelopera.