Takie oferty nie pochodzą z prawej strony Wisły, z Białołęki czy Targówka, z bloków przypominających wielką płytę z lat 70., tylko z Wilanowa. Tam, gdzie zabudowa jest kameralna, nowoczesna, klatki schodowe w kamieniu naturalnym, budynek chroniony. Można się oczywiście spierać, skąd łatwiej dojechać do centrum miasta i która z dzielnic ma lepszą infrastrukturę.

Jedno jest jednak pewne: to, co dziś firmy są gotowe sprzedać za 5 tys. zł za mkw., w czasie, gdy było jeszcze budowane, miało ceny wyższe nawet o 2 – 3 tys. zł na metrze lokalu.

Teraz, gdy wspomnienie o boomie mieszkaniowym i horrendalnych stawkach jest coraz bardziej odległe, deweloperzy skłonni są pozbyć się kłopotliwych resztek w dawno ukończonych budynkach.

Dlatego też Wilanów ze swoją ogromną podażą jest dziś w cenie Białołęki.

Jednak ani na portalach branżowych, ani na stronach internetowych firm raczej nie zobaczymy atrakcyjnych stawek. Po nie trzeba się wybrać do biur sprzedaży, upatrzywszy wcześniej ostatki w gotowych osiedlach. Jeśli nawet obok są w budowie w podobnej cenie podobne budynki, to na pewno nie będą tej samej jakości, z tak dobrze wykończonymi częściami wspólnymi, jak te nowe, ale sprzed kilku lat.