Wbrew prognozom o zahamowaniu spadków cen mieszkań sprzedający coraz częściej są zmuszeni dokonywać korekt, aby znalazł się nabywca.
– Systematycznie rośnie liczba osób mających kłopoty ze spłatą kredytów hipotecznych. Często jedynym rozwiązaniem dla nich jest sprzedaż mieszkania, nawet poniżej jego wartości – zauważa Robert Barszcz z Ober-Haus.
Wielu właścicieli, zanim zamieści ogłoszenie o sprzedaży lokalu, sonduje rynek, by albo zaoferować lokum w cenie nieco zawyżonej, która i tak będzie podlegać negocjacji, albo rezygnuje w ogóle ze sprzedaży.
Według Małgorzaty Czerwińskiej z biura nieruchomości Trend-Home w skrajnych przypadkach sprzedający, by podpisać umowę z nabywcą, obniża stawki wywoławcze nawet o 50 proc. Do takich przecen dochodzi głównie przy sprzedaży lokali w starszym budownictwie z wielkiej płyty lub mieszkań w stanie do kapitalnego remontu, bądź też znajdujących się daleko od centrum, np. na Targówku czy Białołęce.
– Właściciele starszych lokali, zwłaszcza ci, którzy mieszkają za granicą, nie zawsze mają pojęcie o realiach życia dnia codziennego. Liczą, że skoro lokum np. w Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Francji lub Szwecji można sprzedać np. za 150–200 tys. euro, w Polsce uzyskają podobną kwotę. Tymczasem podobna nieruchomość w Warszawie kosztuje 65 tys. euro, czyli 250–260 tys. zł – mówi Małgorzata Czerwińska. Spore przeceny, sięgające nawet 40–50 proc. stawki wyjściowej, mogą również się pojawiać w przypadku sprzedaży lokali luksusowych.