Reklama

Firmy deweloperskie mają żniwa

Na rynek nowych mieszkań weszło 150 proc. lokali więcej niż rok temu. Kupców nie brakuje.

Publikacja: 17.10.2014 14:09

Firmy deweloperskie mają żniwa

Foto: Fotorzepa/ Adam Burakowski

– Deweloperzy wprowadzili do sprzedaży w trzecim kwartale tego roku 13,5 tys. mieszkań na sześciu największych rynkach: w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Wrocławiu, Poznaniu i Łodzi. Kolejny kwartał z rzędu lokali przybywa więcej niż wtedy, gdy firmy spieszyły się z nowymi projektami w obawie przed skutkami ustawy deweloperskiej – podkreśla Katarzyna Kuniewicz, dyrektor w firmie Reas.

Dodaje, że podażowe szaleństwo objęło w ostatnim kwartale nawet spokojne dotąd Trójmiasto (sprzyja temu „MdM"). Wcześniej bowiem rekordy w tej dziedzinie biły firmy z Poznania, Warszawy i Łodzi. Teraz dołączyli do nich deweloperzy z Wybrzeża.

Kupują obrazki

Skąd aż taki optymizm? Mimo że oferta wzrosła, to – jak podaje Reas – sprzedaż idzie bardzo dobrze. W trzecim kwartale sięgnęła ponad 10 tys. lokali w sześciu miastach. W stolicy firmy znalazły chętnych na ok. 4 tys. mieszkań, w Krakowie – na ok. 2 tys., we Wrocławiu – na 1,5 tys., w Trójmieście – na ok. 1,4 tys., w Poznaniu – na ponad 900 lokali, a w Łodzi – na ok. 400.

– Warto dodać, że liczba mieszkań gotowych, a niesprzedanych spadła o 20 proc. w ciągu roku i sięga 10,9 tys. lokali, podczas gdy w ofercie w sumie jest 47,6 tys. mieszkań – wylicza Katarzyna Kuniewicz. Jednocześnie zwraca uwagę, że ceny nie spadają, a w niektórych miastach – np. w Poznaniu – widać lekki wzrost średnich stawek. Z danych Reas wynika też, że kupowane są głównie lokale na bardzo wczesnym etapie budowy, nawet takie, które nie wyszły jeszcze z ziemi, m.in. dlatego, że tylko wtedy nabywcy mogą liczyć na upusty.

Jak w czasach hossy

Jacek Bielecki, dyrektor w firmie Marvipol, podkreśla, że sprzedaż idzie tak dobrze jak w latach 2006–2007. – Mieszkania kupują głównie ludzie młodzi, w znacznej części za kredyty hipoteczne, gdyż są one wyjątkowo tanie – wyjaśnia. – Sporo mamy także klientów, którzy wykładają gotówkę. Dotyczy to często lokali najdroższych, w cenie ok. 10 tys. zł za mkw. Zakupy bez udziału kredytu szacujemy na ok. 30 proc. całkowitej sprzedaży. Klienci wycofują pieniądze z lokat, gdyż są nisko oprocentowane, oraz z giełdy i szukają zarobku na nieruchomościach – dodaje.

Reklama
Reklama

Co zrobić, aby młodzi ludzie mieli gdzie mieszkać

Także Jarosław Szanajca, prezes Dom Development, uważa, że dobrej sprzedaży mieszkań sprzyjają bardzo tanie kredyty.

– Notujemy tak wysoki popyt jak w 2007 r. Wtedy jednak doskonałej sprzedaży towarzyszył wzrost cen, a teraz mieszkania nie drożeją ?– twierdzi prezes Szanajca.

Jednak zdaniem Ryszarda Petru, przewodniczącego Towarzystwa Ekonomistów Polskich, cały czas mamy do czynienia z rynkiem dewelopera, a nie klienta. – Ciągle to deweloperzy rozdają karty, do równowagi jeszcze trochę brakuje – uważa.

Natomiast według Doroty Jarodzkiej-Śródki, prezes Archicom Holding, klient kupujący dziś mieszkanie na rynku pierwotnym dokładnie wie, czego chce, i potrafi ocenić konkurencyjne projekty. Firmy muszą więc zabiegać o jego względy, przygotowując coraz lepsze osiedla.

Deweloperzy uważają, że jeżeli wszystkie mieszkania w bloku sprzedadzą się w ciągu pół roku po zakończeniu budowy, to jest to dobry wynik. Jeżeli zdarza się, że sprzedaż lokali idzie szybciej, oznacza to, że dali za niskie ceny, i zwykle wtedy je nieco podnoszą. Jeśli natomiast pół roku po zakończeniu inwestycji lokale nie znalazły jeszcze kupców, na ogół deweloper pozbywa się ich taniej, aby ich nie utrzymywać.

Reklama
Reklama
Nieruchomości
Nowe szaty biurowca Warsaw Corporate Center
Nieruchomości
Condohotel czy apartament na doby
Nieruchomości
Niejasne zasady wydłużają drogę do inwestycji mieszkaniowych
Nieruchomości
Rekordowa transakcja na polskim rynku PRS
Nieruchomości
Coraz mniej wolnych miejsc noclegowych w górach i nad morzem
Reklama
Reklama