Kluczową rolę w badaniach odgrywa cząsteczka o nazwie TGF. Organizm człowieka wytwarza ją w odpowiedzi na zakażenie. Uruchamia to z kolei lawinę zdarzeń, co w rezultacie prowadzi do rozwoju białaczki.
Jednym z ważniejszych etapów tego procesu jest namnażanie się tzw. komórek przedrakowych. Odbywa się to kosztem komórek zdrowych. Sukces naukowców z brytyjskiego Institute of Cancer Research polega nie tylko na opisaniu tego mechanizmu. Udało im się również zidentyfikować cząsteczkę TGF. O efektach ich pracy donosi "Journal of Clinical Investigation".
Do rozwoju białaczki dochodzi wówczas, kiedy zbyt wiele białych komórek krwi rozpanoszy się w szpiku kostnym, w efekcie czego organizm nie jest w stanie wytwarzać wystarczającej ilości krwinek czerwonych.
– Do tej pory dysponowaliśmy tylko poszlakowymi dowodami na to, że infekcje mogą leżeć u podłoża tej choroby – mówi dr Shabih Syed z organizacji Leukaemia Research.
Najnowsze ustalenia są kontynuacją badań tego samego zespołu, który zidentyfikował w ubiegłym roku mutacje genetyczne zachodzące w życiu płodowym. Okazało się wówczas, że dwie zmiany w DNA są odpowiedzialne za tworzenie się komórek przedbiałaczkowych. Działają one niczym bomba z opóźnionym zapłonem umieszczona w szpiku kostnym. Mogą zaatakować w najbardziej odpowiednim dla siebie momencie. Uważa się, że komórki przedbiałaczkowe obecne są w organizmie "nosiciela" do 15. roku życia. Jak wynika z badań, mogą występować u co setnego noworodka. Ale tylko u jednego na 100 spośród nosicieli dochodzi do rozwoju białaczki. Stąd uczeni wysnuli wniosek, że musi istnieć jakiś inny czynnik, który przyczynia się do pojawienia się choroby. Twierdzą, że jest nim właśnie TGF. Obecność tej cząsteczki zwiększa bowiem tempo namnażania się komórek przedbiałaczkowych. To zwiększa prawdopodobieństwo uszkodzenia którejś z nich w sposób, który może doprowadzić do nowotworu krwi.