Sytuacja jest kuriozalna: jeszcze nie ustalono, jaki żaglowiec spoczywa u wybrzeży Florydy, a już rozgorzał konflikt z udziałem Paryża o to, co znaleźli płetwonurkowie z firmy Global Marine Exploration. GME zajmuje się poszukiwaniem wraków i wydobywaniem z nich rzeczy, których wartość antykwaryczna idzie w miliony dolarów.
W sierpniu płetwonurkowie GME zlokalizowali wśród setek szczątków rakiet NASA, które wpadły do Atlantyku w pobliżu Cap Canaveral, trzy działa okrętowe z brązu, 19 dział z żelaza, 12 kotwic, koło szlifierskie, amunicję, kamienie balastowe oraz marmurową kolumnę z lilią – godłem królestwa Francji.
Na wieść o tym odkryciu Paryż wystąpił z przypuszczeniem, że natrafiono na szczątki słynnego żaglowca „La Trinite". Dowodził nim korsarz Jean Robault. Celem było zawładnięcie Florydą w imieniu króla Francji Karola IX. W 1565 roku okręt Jeana Ribaulta, zagorzałego hugenota, zamiast wzmocnić Fort Caroline (dzisiejsze Jacksonville), osiadł na piaszczystej płyciźnie w pobliżu wybrzeża. Natomiast towarzyszące mu trzy inne żaglowce, także z hugenotami, w sumie 600 ludzi, rozproszył huragan.
Hiszpański admirał Pedro Menendez de Aviles otrzymał od swojego monarchy Filipa II rozkaz „poderżnięcia gardeł heretykom", co zrealizował właśnie w miejscu, w którym natrafiono na zabytki. Miejsce to Hiszpanie nazwali Matanzas – Masakra. W ten sposób zakończyły się francuskie aspiracje do Florydy, Jean Robault nie ustawił marmurowej kolumny z lilią – godłem królestwa Francji, poszła na dno.
Szef Global Marine Exploration Boby Pritchett nie oponował, gdy Francuzi uznali wrak za „La Trinite" – byłby to najstarszy wrak francuskiego żaglowca w Nowym Świecie. W ten sposób wartość antykwaryczna zabytków rosła. Jednak nie przewidział, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Francji zażąda zwrotu zabytków z „La Trinite", na mocy aktu prawnego „Sunken Military Craft Act" przyznającego prawo własności każdemu krajowi do jego dawnych okrętów wojennych, a także prawo do ich eksploracji pod wodą.