Napisała ja Mary Shelley. Była córką Mary Wollstonecraft oraz Williama Godwina. Jej matka była znaną bojowniczką o prawa kobiet, ojciec wybitnym myślicielem społeczno-politycznym. Wyjątkowo inteligentna, oczytana, interesowała się aktualnymi osiągnięciami nauki.
W 1814, w wieku 17 lat, uciekła z domu z wybitnym angielskim poetą Percym Shelleyem. , W 1816 roku, pod naciskiem opinii publicznej, para przeniosła się na kontynent i osiadła w Szwajcarii koło Genewy, w Villa Diodati w miasteczku Cologny, nad Jeziorem Genewskim.
Pogoda była okropna, wieści ze świata - jeszcze gorsze. Poprzedniej wiosny wybuchł indonezyjski wulkan Tambor. Dziś wiadomo, że była to najpotężniejsza erupcja wulkanu w czasach historycznych, słup wybuchu osiągnął wysokość 44 kilometrów, najdrobniejsze frakcje popiołu unosiły się w atmosferze miesiącami, okrążając kulę ziemską i znacząco ograniczając natężenie promieniowania słonecznego. Rok 1816 przeszedł do historii jako „roku bez lata”, znacznie spadła temperatura i plonów zbóż w Europie i Ameryce Północnej, odnotowano setki tysięcy ofiar śmiertelnych, w tym około 11700 bezpośrednio po wybuchu, reszta na skutek głodu i chorób spowodowanego zniszczeniem zbiorów i pól, zatruciem zbiorników wodnych, powietrza.
To było przygnębiające, zimne i dżdżyste dnie i wieczory, dlatego, a także z nudów i ciekawości, Mary i Percy wybrali się z wizytą do sławnego sąsiada, lorda George,a Byrona. Nie zawiedli się, lord Byron, dla zabicia nudy, zaproponował zabawę w wymyślanie historii o duchach. Właśnie wtedy Mary naszkicowała portret doktora Victora Frankensteina, który poskładał fragmenty różnych zwłok, czyniąc z nich twór, w który tchnął życie. Makabryczne puzzle stopniowo - 12 miesięcy - bulgotały w literackim tyglu, aż w końcu powieść wyszła drukiem - prekursorskie dzieło z gatunku science-fiction.
Jakim sposobem zabawa w wymyślanie historii o duchach zaowocowała powieścią o motywach naukowych?
- Lokatorzy Villa Diodati spędzali długie godziny na dyskusjach o "zasadzie życia", Zwłaszcza z jednym tematem zmagali się wręcz obsesyjnie: czy życie powstaje pod wpływem elektryczności? Mary była zafascynowana doświadczeniami jakie prowadził włoski uczony Luigi Galvani, między innymi doprowadził do drgawek odciętą kończynę żaby, aplikując jej ładunek elektryczny (galwanizm) - wyjaśnia Susan Wolfson, profesor literatury na słynnym amerykańskim Princeton University, współautorka książki "The Annotated Frankenstein".
- Mary Shelley czytała również pisma brytyjskiego chemika Humphry Davy,ego, piewcy doświadczeń naukowych zmierzających do udowodnienia, że możliwa jest przemiana materii martwej w ożywioną - dodaje prof. Ron Levao z amerykańskiego Rutgers University, drugi współautor "The Annotated Frankenstein".
Wprawdzie Mary Shelley była poetką i pisarką okresu romantyzmu, ale zrozumiała bardzo prędko, że niedawno odkryta elektryczność wkrótce wprowadzi społeczeństwo w nową erę technologiczną.
- Przełożyło się to na imię jej bohatera. Nazywając go "Frankenstein", nawiązywała do Benjamina Franklina, wynalazcy piorunochronu, którego także nazywano "Współczesnym Prometeuszem". Jednak nie należy spłycać Frankensteina i sprowadzać go do poziomu galwanizmu. Sukces książki wziął się z tego, że Mary Shelley stworzyła mit współbrzmiący z obawami jej współczesnych, zaniepokojonych nie tyle eksplozją wulkanu, ile badań naukowych i fermentem intelektualnym żywiącym się wynikami eksperymentów - zauważa prof. Ron Levao.
W tym kontekście warto pamiętać, że w greckim micie o Prometeuszu, bogowie ukarali go za wykradzenie im ognia i dostarczenie go ludziom. Prometeuszowi, przykutemu na całą wieczność do skały, orzeł bez końca wyszarpuje wątrobę, a ponieważ ta nieustannie odrasta, męka nigdy się nie kończy. Z tego starożytnego greckiego mitu płynie dość czytelne przesłanie i przestroga: Osiągnięcie pewnego poziomu wiedzy, technologii, jest albo co najmniej może być zarzewiem destrukcji. Prometejskie intencje doktora Frankensteina okazały się katastrofalne w skutkach.
Czy z tego wynika, że że trzeba postawić jakieś bariery badaniom naukowym? Pytanie to, zadane przez Mary Shelley 200 lat temu, nie straciło, z wręcz zyskało na aktualności.