Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje dwa rodzaje odpowiedzialności za bezprawne rozpowszechnianie cudzych utworów. Pierwszy to odpowiedzialność cywilna. Wydawca, mający prawa majątkowe do artykułu opublikowanego bez jego zgody w Internecie, może się domagać dwukrotności, a w przypadku zawinionego naruszenia trzykrotności wynagrodzenia. Sąd może też nakazać zapłatę dodatkowej kwoty na Fundusz Promocji Twórczości, wykupienie ogłoszenia w prasie i naprawienie szkody. Bezmyślne kopiowanie cudzych materiałów może więc nieźle uderzyć po kieszeni.

[wyimek]3 lata więzienia grożą za pobieranie opłat za dostęp do bezprawnie powielonych materiałów[/wyimek]

Osobie, która rozpowszechnia w sieci cudze utwory, a więc też artykuły prasowe, grozi dodatkowo odpowiedzialność karna. Popełnia bowiem przestępstwo. Nawet jeśli nie pobiera opłaty za dostęp do bezprawnie powielonych materiałów, musi się liczyć z grzywną, ograniczeniem wolności, a nawet więzieniem do dwóch lat. Jeśli zaś robi to w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, kara może wynieść trzy lata. Gdy zaś uczyniła z tego procederu źródło dochodu, grozi jej nawet pięć lat.

Jeśli prokuratorowi uda się powiązać zysk płynący z reklamy z bezprawnym publikowaniem cudzych tekstów, może się domagać wyższej kary.

Czytelnicy nie mają szans, by sprawdzić, czy tekst, który przeglądają w sieci, został opublikowany za zgodą wydawcy. Pojawia się pytanie, czy oni też nie łamią prawa, korzystając z bezprawnie rozpowszechnionego utworu. Odpowiedzialność cywilna nie jest bowiem uzależniona od winy. Wielu prawników uważa, że mogą spać spokojnie. Art. 23 ust. 1 prawa autorskiego pozwala bowiem nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie tzw. własnego użytku osobistego.