Niektórzy zresztą wcale nie chcą być wyleczeni, a Oliver Sacks się temu nie dziwi, czytelnik zresztą też, zastanawiając się za to nad granicami subiektywizmu. Dążenie, by każdego przystosować do społeczeństwa, wydaje się w przypadku części bohaterów tych opowieści wręcz grubiańskie i głupie. Los czy geny coś komuś odebrały, ale i dały. Sacks opowiada o swoich pacjentach z szacunkiem i sympatią, a przy tym tak ciekawie, że trudno się od jego książki oderwać.
Zysk i s-ka