Twarzami włoskiej marki odzieżowej były już m.in. piosenkarka Mariah Carey i modelka Naomi Campbell. Nowej linii nie będzie jednak promować znana twarz, ale zaskakujące wzornictwo. Na nadrukach znaleźli się bohaterowie kolekcji: Diego (był chyba nietoperzem, po kościach dość trudno stwierdzić), Kit (kot), Jack (królik), ChungKee(prawdopodobnie panda), Dax (piesek), Marcy i Thomas (zwierzątka trudne do określenia). Są jeszcze Pen (pingwin) i Elle (słoń). No i oczywiście Quackee (prawdopodobnie pisklak). Poza rentgenowską podobizną zdjęć bohaterów nowej kolekcji łączy to, że każdy z nich ma jakiś ulubiony straszny film (którego z powodzeniem mógłby być bohaterem). Quackee boi się np. horroru o głodnym farmerze, a Kit-filmu „Lost at sea” (w wolnym tłumaczeniu „Zagubiona dusza”).

Małe stworki podbiły już Amerykę i zyskały tam ogromną popularność. Teraz wkroczyły do Polski – nową kolekcję Pinko można kupić w stołecznym salonie firmy. Czy się przyjmie? Reakcje są różne. Jedni mówią: ohyda. Inni: jakie słodkie.

Skelanimals to projekt designera Mitchella Bernala, który tłumaczy, że osoba kupująca ubrania czy dodatki z linii „odnajdzie w sobie ciepło i wrażliwość opiekuńczego anioła, bo tylko ciepli ludzie mogą pokochać kości”.

– Celem marki było wywołanie ciepłych skojarzeń, ale również strategia zaskoczenia– tłumaczy Paulina Brzezińska z firmy PR reprezentującej Pinko. – Projekty firmy pokazują, że na życie trzeba patrzeć z dystansem i nie można obawiać się odważnych pomysłów, jeżeli odwołują się one do pozytywnych emocji. Tam, gdzie linia Skelanimals jest sprzedawana, wywołuje przyjazne reakcje – dodaje. Pomysł wpisuje się w zalew mody na Halloween i infantylizację śmierci w popkulturze.