[b]Kiedy poczuł pan, że zaczęła się kariera Mafii?[/b]
Wiele razy pomógł mi przypadek. Zaśpiewaliśmy „Krótką piosenkę o miłości”, która stała się hymnem festiwalu jarocińskiego. Wiem, że teraz się z tym miejscem kompletnie nie kojarzę. Podobnie jak Kuba Wojewódzki, szef artystyczny ówczesnej edycji imprezy.
[b]Jak doszło do nagrania z Robertem Chojnackim płyty „Sax & Sex”, która rozeszła się w 800 tysiącach egzemplarzy?[/b]
Robert długo przymierzał się do solowej płyty i szukał tekściarza. Bez skutku. W końcu opowiedział o tym Joli, sekretarce naszej wspólnej firmy płytowej Zic-Zac. Odpowiedziała, że zespół Mafia wydał właśnie płytę i że moje teksty jej się nawet podobają. Robert złapał mnie za rękę na korytarzu i zaproponował współpracę. Potem jednak długo się nie odzywał. A to nie były jeszcze czasy komórek – musiałem znaleźć jego numer stacjonarny. Wtedy dał mi kasetę magnetofonową z muzyką, bo to były jeszcze czasy kaset magnetofonowych! Kiedy napisałem słowa, długo nie mógł znaleźć wokalistki, bo oczywiście szukał takiej wysokiej, długonogiej, z pięknym biustem. Udział w nagraniach zaproponował mi Ryszard Adamus.
[b]Jak przebiegały pana rozstania z Mafią i Robertem Chojnackim?[/b]
Przede wszystkim głupio, bo zawsze towarzyszyły im wątpliwości co do wartości tego, co razem stworzyliśmy. Było dokładnie tak jak w rozwodzących się małżeństwach, które nie pamiętają tego, co ich połączyło i było wspaniałe, tylko rozpamiętują najgorsze chwile. Poza tym Mafia chciała grać jak The Rage Against the Machine, a ja – jak Simply Red. Z Robertem miałem nagrać tylko jedną płytę. Sprawy finansowe uważam za niebyłe.
[b]Który moment w karierze uważa pan za najgorszy?[/b]
Po udziale w konkursie Eurowizji. Wystąpiłem w futerku, które miało być żartem, a wszyscy się go czepili jak rzep psiego ogona. Po ogłoszeniu wyników wściekli panowie z TVP przewrócili chorągiewkę na delegacyjnym stoliku i powiedzieli: „Piasek, masz przerąbane”. Tymczasem obok nas siedziała ekipa irlandzka, która zajęła ostatnie miejsce. Ale nie darli szat. Powiedzieli: nie tym, to następnym razem, i otworzyli szampana. A u nas nastrój jak na „Titanicu”. Zaczęła nade mną ciążyć eurowizyjna klątwa. Z kilku opiniotwórczych ust padły dołujące mnie opinie. Zacząłem się kojarzyć z obciachem. Zatrzaśnięto przede mną wiele drzwi. Mogłem nagrać nowe piosenki dopiero po dwóch latach. Wcześniej wydawca nie chciał dać mi szansy.
[b]Pamiętam, jak na jednym z festiwali opolskich miał pan do wielu dziennikarzy pretensje. A kiedy wyszedł pan z bankietu i stanął w drzwiach restauracji – tabloid zrobił panu zdjęcie. Ukazało się na pierwszej stronie z podpisem: w którą iść stronę? Chyba rzeczywiście nie wiedział pan, co z sobą zrobić?[/b]
W najtrudniejszych momentach powtarzałem refren piosenki Wojciecha Młynarskiego „Róbmy swoje”. Zdaję sobie sobie sprawę, że śpiewając pop, tym bardziej muszę udowodnić wartość tego, co robię: że łatwa forma nie oznacza łatwizny myślowej. Każdy z nas poważnie traktuje to, co robi. Jak kroją nożem – daje się wytrzymać, ale jak rozdrapują rany drutem – robi się ciężko. A mimo to trzeba zachować dystans. Jego brak do siebie samego to największy grzech. Nie zawsze trzeba siebie samego bronić jak Częstochowy.
[ramka][srodtytul]Andrzej Piaseczny[/srodtytul]
Ma 38 lat, zawodową karierę zaczął w 1992 roku, przyłączając się do zespołu Mafia. Rok później grupa wystąpiła w Jarocinie, wykonując m.in. „Krótką piosenkę o miłości”, która stała się hymnem festiwalu. Po trzech latach ukazał się drugi album zespołu „Gabinety” z przebojem „Noce całe”. Jednocześnie, za zgodą kolegów, wokalista rozpoczął współpracę z Robertem Chojnackim i nagrał z nim album „Sax & Sex” – z hitami „Budzikom śmierć” i „Prawie do nieba”. W 1996 roku ukazała się ostatnia jego płyta zarejestrowana z Mafią – „FM”. Dwa lata później Andrzej Piaseczny rozpoczął karierę solową albumem „Piasek” zawierającym takie piosenki jak „Mocniej?” i „Jeszcze bliżej”.
Przyjął propozycję udziału w serialu „Złotopolscy”, a na płycie „Popers” (2000) zaśpiewał z Ewą Bem. W 2001 roku bez powodzenia reprezentował TVP na festiwalu Eurowizji. Dobra passa wróciła przed czterema laty, kiedy nagrał płytę „Jednym tchem” i piosenką „Z głębi duszy” zdobył Bursztynowego Słowika w Sopocie.
Najnowszy album „Spis rzeczy ulubionych” stworzony razem z Sewerynem Krajewskim już stał się jednym z największych wydarzeń muzycznych roku. W Opolu piosenkarz weźmie udział w koncercie „Superduety”, ma też szansę na zdobycie Superjedynek.[/ramka]