Cukrzyca to większe ryzyko zachorowań na nowotwory

Rozmowa: Jacek Gugulski, prezes Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych

Publikacja: 10.09.2009 14:29

Jacek Gugulski

Jacek Gugulski

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Red

[b]Rz: W czasie naszej debaty o cukrzycy specjaliści podkreślali, że badania wykazały wzrost ryzyka zachorowania na nowotwory, np. piersi, u pacjentów leczonych insulinami analogowymi długo działającymi. Jakie jest pana zdanie na temat tej terapii?[/b]

[b]Jacek Gugulski:[/b] Leczenie nowotworów jest trudne, a innowacyjne leki są drogie. Nie możemy dopuścić do tego, żeby jakakolwiek terapia dodatkowo zwiększała ryzyko zachorowania na raka. Jeśli istnienie takiego ryzyka jest podnoszone przez naukowców, to takich wątpliwości nie wolno bagatelizować. Znam specyfikę cukrzycy, bo sam choruję na nią od 20 lat. Wcale nie jest tak, że długo działające analalogi insuliny muszą być podawane wszystkim pacjentom, że są najlepsze. Dla nas, pacjentów, najważniejsze jest skuteczne, ale i bezpieczne leczenie. W dobie kryzysu spójrzmy także na kwestię finansową. Wiadomo, że NFZ ma problemy z pieniędzmi, w onkologii brakuje na wiele skutecznych terapii, które nie mają tańszych odpowiedników. Jak więc z etycznego i ekonomicznego punktu widzenia można w takiej sytuacji generować dodatkowych pacjentów, wiedząc, że można leczyć skutecznie oraz bez ryzyka i dla zdrowia, i dla kieszeni? Dlatego jako koalicja sprzeciwiamy się wprowadzeniu terapii budzących choćby cień wątpliwości co do ich bezpieczeństwa, ale też uczymy się liczyć. Także w onkologii nie zawsze trzeba stosować najdroższe metody leczenia. Kryzys uczy nas partnerskiej postawy. Ochronę patentową tracą do niedawna bardzo drogie leki. Teraz stają się znacznie tańsze. Jeśli więc można leczyć skutecznie, bezpiecznie, ale oszczędnie, to popieram ten sposób myślenia. Lekarz wie najlepiej, czym walczyć o nasze zdrowie. Nie dopominamy się terapii najdroższych. Jeśli możemy choremu pomóc nowoczesnym generykiem czy lekiem biopodobnym, to zaoszczędzone kwoty można przeznaczyć na leczenie tych, którym dziś odmawia się bardzo drogich leków innowacyjnych ratujących życie. Powinniśmy też stawiać na profilaktykę, a w tym przypadku profilaktyką chorób nowotworowych będzie rezygnacja z długo działających analogów insulin do czasu uzyskania 100 proc. pewności, że nie są kancerogenne.

[b]Czy pana zdaniem nasza wiedza na temat możliwości zminimalizowania chorób nowotworowych i cukrzycy jest wystarczająca? Jak powinno się edukować społeczeństwo w dziedzinie najważniejszych chorób?[/b]

Wiemy zdecydowanie za mało. Edukacja jest w obecnej chwili bodaj najważniejszym wyzwaniem w przypadku chorób cywilizacyjnych. Trzeba powtarzać w kółko jak mantrę, że choroba nowotworowa wykryta we wczesnym stadium pozwala na szybką reakcję, skuteczne i stosunkowo niedrogie leczenie. Później szanse maleją z każdym dniem. Powstał Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych, w jego ramach prowadzi się akcje edukacyjne, szkoleni są lekarze pierwszego kontaktu. W tym roku akurat zostanie przeszkolonych niewielu – tylko 300. Szkoda, bo w minionych latach liczono ich w tysiącach. I takie są realne potrzeby. Ważne są też badania przesiewowe i nasza świadomość ich wagi. Wiem, że są wysyłane zaproszenia na bezpłatne badania profilaktyczne. Ale społeczeństwo słabo reaguje na takie zaproszenia, kobiety nie zgłaszają się na mammografię czy cytologię. Pojawia się pytanie: czy przypadkiem nie wydajemy pieniędzy na darmo, skoro ludzie nie chcą z tego korzystać? Problem moim zdaniem jest inny: wiele kobiet bada się prywatnie, dlatego nie korzysta z zaproszeń. Do systemu nie trafia jednak informacja zwrotna, że badania wykonały. Ten problem powinien być rozwiązany, żeby było wiadomo, ile osób faktycznie nie wykonuje badań profilaktycznych.

Dlatego w profilaktyce i edukacji ogromną rolę odgrywają organizacje pacjentów. Informacje o dostępności badań profilaktycznych, na które powinniśmy chodzić, że z nowotworem można wygrać, a leczenie może być tańsze, powinny być powtarzane np. w mediach tak często jak reklamy. Dopiero wiedza powoduje, iż ludzie się badają, a bez tego nie pokonają raka.

Każdy z nas miał do czynienia z chorym na nowotwór.To wywołuje strach.

Ludzie myślą: po co będę się badał, skoro i tak nie będzie pieniędzy na leczenie. To błąd! Jeśli profilaktyka będzie na wyższym poziomie, mniej będziemy wydawać na samo leczenie. Wcześnie wykryty, mniejszy guz oznacza tańsze leczenie. Wtedy nawet krótka kołdra NFZ wystarczy.

[b]Czy w przypadku cukrzycy edukacja jest równie ważna?[/b]

Cukrzyca jest chorobą cywilizacyjną, coraz więcej ludzi na nią zapada. W Polsce jest nieźle, jeśli chodzi o leczenie i dostęp do leków. Przydałaby się za to kampania informacyjna, bo wielu ludzi cierpi na cukrzycę i nawet o tym nie wie. Jeśli ktoś bada się regularnie, nawet co pół roku, a nie co rok, to szybko się dowie, że ma nieprawidłowy poziom cukru. Inaczej łatwo przeoczyć, że senność, duże pragnienie są ze sobą powiązane i są oznakami choroby. Cukrzyca działa z ukrycia, niszczy organizm powoli. Jeśli wykryje się ją zbyt późno, często okazuje się, że trzeba amputować palce u nóg, bo wytworzyła się tzw. stopa cukrzycowa. Dlatego tak ważne są informacje, pogadanki.

[b]Jaką rolę odgrywają organizacje pacjentów? Co pacjenci mogą osiągnąć, jednocząc się?[/b]

Są szczególnie ważne dla chorych, którzy dopiero zostali zdiagnozowani. W przypadku raka diagnoza kojarzy się z wyrokiem, w przypadku cukrzycy z koniecznością wielu ograniczeń, a brakuje informacji. Sam choruję na przewlekłą białaczkę, jestem też prezesem stowarzyszenia pomocy chorym na ten nowotwór. Mamy stronę internetową, koła regionalne w województwach.

Można blisko znaleźć kogoś, kto umówi się z nami na kawę i wyjaśni to, co najważniejsze na początku leczenia: jakie są perspektywy, jakie badania trzeba wykonać, żeby się później nie okazało, że ktoś z braku wiedzy coś zaniedbał. Organizujemy też szkolenia z lekarzami, monitorujemy dostęp do leków: wiadomo, że czasem ich brakuje, ale w innym miejscu jest niewykorzystany kontrakt i można tam skierować pacjenta.

[b]Jak działają stowarzyszenia chorych na cukrzycę?[/b]

Pomagają pacjentom, np. w uzyskaniu jak najtaniej glukometrów. Informują też o dostępnych insulinach. Uważam jednak, że stowarzyszenia nie powinny mówić, jak leczyć; od tego są lekarze. Mogą jedynie informować o tym, jak leczy się dane schorzenie na świecie i jakie metody terapii są dostępne na polskim rynku.

W stowarzyszeniach chorzy mogą się też spotkać z lekarzami, dowiedzieć się, co zrobić, kiedy spada cukier, jak go mierzyć, jakie badania wykonywać, przekażą podstawową wiedzę, jak żyć. Lekarz nie jest w stanie „ustawić” pacjenta idealnie podczas okresowych wizyt. Nie zawsze ma bowiem czas, by porozmawiać z każdym dłużej i w takich sytuacjach nieocenione są, właśnie stowarzyszenia pacjentów.

[ramka]Jacek Gugulski – ukończył Wyższą Szkołę Ekonomii i Prawa w Kielcach. Od 1990 roku chory na cukrzycę insulinozależną (brak zmian cukrzycowych, cukry w normie).

Od 1999 roku chory na przewlekłą białaczkę szpikową (obecnie brak komórek nowotworowych we krwi, cały czas monitorowany). Zawodowo agent ubezpieczeniowy od 15 lat.

Od pięciu lat działa na rzecz chorych onkologicznie.[/ramka]

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem