Bootlegi, czyli pirackie nagrania różnych muzyków i zespołów, ukazujące się na płytach, mają często wartość raczej jako ciekawostki czy dopełnienie dyskografii, rzadziej są wartością samą w sobie. Niekiedy jednak trafia się prawdziwa gratka, niekoniecznie ze względów muzycznych. I tak właśnie jest z pirackimi nagraniami z koncertów Kultu w 1986 r., do odsłuchania bez problemu w Internecie. Kazik nigdy zresztą nie miał nic przeciwko temu, by ludzie na widowni nagrywali jego koncerty. Nawet zachęcał ich do tego, by został ślad „dla potomności”. Szczególne wrażenie robi bootleg „Nowohuckie Centrum Kultury 1986”. Dla młodszych otwiera się możliwość zanurzenia w atmosferze tamtych lat (także ze względu na raczej amatorską i nierówną jakość nagrań – jakby prosto z kasety magnetofonowej). Dla starszych jest to okazja do nostalgicznej podróży w przeszłość, gdy muzycy rockowi byli głosem pokolenia, a koncerty Kultu same były kultowymi wydarzeniami. Toporne nagranie sprawia, że można odnieść wrażenie, iż Kult był wtedy grupą ciekawych, lecz początkujących muzyków amatorów. W dodatku ich występ okrasza rzężący saksofon, drażni automat, który na nieszczęście zastępuje czasem żywego perkusistę, nie zawsze fajny jest też ryk Kazika. Takich minusów jest sporo, jednak – czy to ważne?

Największym i bezcennym plusem płyty jest fakt, że słuchamy koncertu, jakich mało: z żywiołowo reagującą publiką tamtych lat. Wyczuwamy, jak silny był kontakt zespołu z widownią, jak bardzo na siebie nawzajem oddziaływali. I mamy przegląd sporej części dorobku Kultu z tego okresu, dziś już klasycznego. Wkrótce miała się ukazać jedna z najlepszych płyt zespołu „Posłuchaj to do ciebie”, a radiowa Trójka puszczała właśnie jego pierwszy wielki przebój „Krew Boga”, notabene otwierający „Nowohuckie Centrum Kultury 1986”. Kolejny, wydany na CD bootleg z tamtego okresu, „Warszawa, Riviera-Remont, 1986”, nie jest już tak klimatyczny, za to zawiera pełniejszy i świetnie wykonany, godzinny, koncertowy przegląd wczesnego repertuaru Kultu. To nagranie świadczy, że zespół muzycznie już wtedy miał się naprawdę nieźle, choć i ten koncert najwyraźniej nagrał ktoś z widowni.