Czy Daniel Libeskind i Zaha Hadid kupią sobie kawałek katowickiego dworca PKP? – Chcemy wypromować dworzec jako ikonę, spojrzeć na niego inaczej niż przez pryzmat brudu i kolejek – mówi Aleksander Krajewski z ruchu „Napraw sobie miasto”, który do gwiazd światowej architektury wysyła propozycję kupna 16 olbrzymich żelbetowych kielichów podtrzymujących sklepienie hali głównej dworca. – Sprzedaż ma charakter symboliczny, kupujący otrzyma zdjęcie kielicha.
Problem w tym, że niedługo po dworcu, najwybitniejszym w Polsce przykładzie brutalistycznej architektury późnego modernizmu, mogą zostać same fotografie. W październiku zacznie się wyburzanie hali z 1972 r., przeciw czemu protestuje środowisko śląskich architektów i urbanistów. – Nie chcemy blokować budowy centrum handlowego, którą się tu planuje – mówi Marek Wiktorczyk wiceprezes katowickiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich. – Deklarujemy natomiast bezpłatną pomoc przy przekształceniu projektu, byle zachować oryginalną halę.
[srodtytul]Budy i marmury[/srodtytul]
– To obiekt pierwszej klasy, pionierskie osiągnięcie inżynieryjne – tłumaczy Wiktorczyk. – Na pierwszy rzut oka te żelbetowe kolumny wydają się masywne, ale proszę sobie wyobrazić, że one w środku są puste. To subtelna, koronkowa robota. A każdy taki filar dźwiga dach o rozpiętości 18x18 metrów, czyli aż ponad 300 mkw.
– Kielichy mają przepiękny hiperboliczno-paraboidalny kształt – opowiada dr Irma Kozina, historyk sztuki z Uniwersytetu Śląskiego, specjalistka od dziedzictwa modernizmu. – Przypominają wielkie palmy, w środku każdego znajduje się odprowadzenie wody, jak z wielkiego liścia do łodygi. Ich żebrowania kojarzą się z gotykiem.