Słuchanie tej płyty jednym przyniesie wspomnienia, innym – szczególnie młodym – otworzy oczy na archiwum Wojciecha Młynarskiego. Natomiast wszyscy z pewnością odczują i radość, i żal.
[wyimek][link=http://empik.rp.pl/rebeka-nie-zejdzie-dzis-na-kolacje-mlynarski-plays-mlynarski,prod58900948,muzyka-p]Zobacz.Empik.rp[/link][/wyimek]
Radość – bo we wspaniałe piosenki udało się tchnąć nowe życie, żal – że dziś już nikt tak nie pisze o Polsce ani tak mądrze jej nie kocha. Ile w tych tekstach zrozumienia, wybaczenia i ciepłej ironii o nas samych.
Czapki z głów nie tylko przed autorem i jego synem, który tę płytę wymyślił. Gaba Kulka zaśpiewała słowa Młynarskiego, odnajdując w nich inne znaczenia, wiele wokalistek jej pokolenia poległoby już choćby dlatego, że nie spotykają się z tekstami tej klasy. Kulka wdrapała się na Himalaje, a kom-panów miała niezawodnych: oprócz Janka Młynarskiego grają m.in. Kuba Galiński, Wojtek Traczyk, Marian Wróblewski. Próbują przenieść świetne wzorce do współczesności. Nowemu pokoleniu muzyków – co widać m.in. w boomie sceny niezależnej – zbrzydła sztampa. Mówią: pop is dead. Zatęsknili za rozrywką autorską i lokalną, czyli krajową.
„Młynarski plays Młynarski” zaczynają od „Róbmy swoje” – nie chcą płynąć z nurtem. Świat się zmienił, ale wciąż jest komu pokazywać plecy: żeby dziś być sobą, trzeba odmawiać – koncernom, reklamodawcom, fotografom. Kulka komicznie łka do mikrofonu w „Podchodzą mnie wolne numery”, żaląc się, że kompozytorzy nie traktują poważnie jej zamiłowania do melancholii. Jej się marzy „pełna kultura” i muzyka subtelna.